czwartek, 28 kwietnia 2011

Kazachstan

W czasie kiedy szalałam z szyciem poduszek nagle zadzwonił telefon:
- Jest do opróżnienia strych!

Znane są wszem nasze dziwactwa, zbieranie staroci, książek, szmat rozmaitych więc poproszono nas o pomoc w opróżnieniu strychu poniemieckiego domu pewnej rodziny.
Czasu było mało, dom został sprzedany, a właściciele przytłoczeni zbiorami przez lata.
Z pewną nieśmiałością odkrywałam cuda, które zalegały każdy kąt.


Z najciemniejszego kąta, gdzie nawet do głowy by mi nie strzeliło aby zajrzeć - mój zięć wyniósł dzielnie wór - O! To dla mamy!
Zajrzałam ostrożnie i z lękiem.
Na dole przepastnego papierowego worka czaiły się obłe kształty, poskręcane niczym węże, takie spore i odpasione, bure.
Wyniosłam do światła - kolor zrobił się dużo jaśniejszy - a te węże to poskręcane motki jakiejś włóczki. Podejrzewałam wełnę, więc odłożyłam do zabrania.
W domu całość porozkręcałam, przełożyłam do ochronnych worków i wyprałam w pralce na delikatnym programie.
Kiedy wyschło, włos się na nich lekko postawił i już całkowicie było to-to podobne do wełny.
Jakoś jednak dziwne było w dotyku. Lekko skrzypiało jak było wilgotne.
Zrobiłam więc próbę ognia - bawełna!
Prawdziwa naturalna bawełna! Uprzędziona ręcznie w singla i to dość luźnego. Miejscami są zgrubienia typowe dla ręcznego przędzenia i cienizny, są ociupinki roślinne w postaci kropek.


Skąd na tym strychu bawełna??????

Po innych rzeczach i z opowieści rodzinnych dowiedziałam się, że dom zamieszkiwała Pani o umiejętnościach i zainteresowaniach robótkowych, potem dotarłam do informacji, że to musi być bawełna przywieziona w latach siedemdziesiątych z Kazachstanu!
Nie wiem, czy część była wykorzystana, czy ja dostałam całość, nie znam też nikogo kto miałby w ręku taką przędzę. Pozostało poeksperymentować.

Moty były wielkie - średnica ok3 metrów, więc rozłożyłam dwa krzesła i biegając w kółko pozwijałam w kłębki. Kiedy rwała się nić zaczynałam nowy kłębek - wszystko po to, aby wyselekcjonować dobre partie.
Zaczęłam eksperyment od próby farbowania.



Nawijałam na motowidło partie po 10 deko i do gara. Jako pierwszy kolor wybrałam zielony wiosenny. Potem pozwijałam w kłębki i jeszcze raz poskręcałam w singla aby wzmocnić cienką nić. Następnie zwinęłam w 2 ply.


Uzyskana nić jest puchata, nie przypomina gładkiej merceryzowanej jaką znamy. Dotarłam do zdjęcia nici bawełny produkowanej współcześnie w Kazachstanie i jest bardzo podobna.
No, oczywiście moja jest ręcznie, na nowo jakby :)))

Wydziergałam bluzkę z rękawem 3/4, podwójny ściągacz. Zużyłam na rozmiar 36/38 - 25 deko. Druty nr 3,5.


W dotyku wspaniała - miękkość wełny a przewiewność bawełny.
Noszę intensywnie by wychwycić wszelkie cechy.
Po praniu rozmiar się nie zmienił, jednak na mnie jest w tej chwili ciut za szeroka, a to na skutek i mojego schudnięcia i układania się tej bawełny - ma tendencję do rozkładania na płasko. Nie jest ciężka, więc nie wyciąga się pod ciężarem w dół.
Ściągacz widać jak najbardziej, ale na mnie zamiast 78 oczek powinnam nabrać 62 lub użyć cieńszych drutów. Zdecydowanie powinny być tu druty 2,5 lub 3 i robić ścisło.
Bronię się przed robotą na mniejszych niż 3,5 z racji wrodzonego lenistwa.
Podczas dziergania cały czas wyciągałam dzianinę w dół i sprawdzałam długość, a nie zwracałam uwagi na szerokość. Wręcz bałam się, że jak zrobię opięty to będzie wzór głupio układać się na biuście.
Miało być swobodnie. No to jest. Widać to na manekinie, gdzie powiesiłam zdjętą przed chwilą z siebie bluzkę.
Po praniu blokuję wyciągając ściągacz na wieszaku, ale tej bluzki nie da się zblokować na stałe. Można ją rozprasować tylko na szerokość. Przynajmniej w tym modelu i wzorze.

Pozwijałam trochę motków w 2 ply i na razie dojrzewa pomysł. Albo zrobię coś w naturalnym kolorze, albo pobawię się farbowaniem w rozmaite niuanse. Część zostawiam w pojedynczym singlu, bowiem zrobiłam fajną wełenkę o której innym razem.

18 komentarzy:

  1. Kolorek przecudny i wzorek też!!!Prościutka, a świetna!!!Rozumiem niechęć do drutów mniejszych niż 3,5 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeszukiwanie takiego starego strychu to jak poszukiwanie skarbów :)
    No i na tym były prawdziwe skarby !
    Bluzka wyszła śliczna !

    OdpowiedzUsuń
  3. Normalnie czytam na wdechu, czyli jednym ciurkiem. Ależ niesamowita sprawa Ci się przytrafila, a juz to jak wydedukowałaś co to za wełna/bawełna i dalsze czynności czyli farbowanie i pięknie usztrykowana bluzka... niesamowite dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, ja też na wdechu czytałam. Dobrym ludziom się zdarzają takie podarunki, tak musi być!
    Swoją drogą ciekawam jeszcze jakie skarby były na takim strychu....

    Świetnie wykończyłaś dekolt bluzeczki. Profeska aż miło!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolorek uzyskałam tak śliczny, że nawet mój mąż wielbiący mnie w niebieskościach rzekł: Ależ to wspaniałe!
    A barwa nie pochodzi z torebki pt "zielony" :))))
    Taką niespodziankę uzyskałam dwa razy - bo dwa razy farbowałam nić na tą bluzkę. Muszę jeszcze wypróbować na innych włóknach - czy da taki sam odcień. Póki co tajemnica!

    Strych należy do "prawie rodziny" wiec mimo pewnego skrępowania mogłam zabrać wszystko. Pozostawione rzeczy będą wyrzucane przez budowlańców do kontenera, a to co wg rodziny miało jeszcze jakąkolwiek wartość wystawiono przed dom.

    Takie weekendy to ja uwielbiam, albo strychy, albo targowiska.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooooo!!! Ależ wspaniała opowieść! Tak jak Ania czytałam ją z zapartym tchem.
    Takie poszukiwania na strychu... Echh... Aż się rozmarzyłam :-))

    OdpowiedzUsuń
  7. No i oczywiście zapomniałam o bluzeczce. Dobrze, że ta wełna wpadła w tak mądre ręce. Po latach doczekała się wspaniałego debiutu!

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, ja też uwielbiam takie strychy, skarby tam można znaleźć. Twój jest ja najbardziej cenny. Prześliczna bluzeczka Ci wyszła. Z niecierpliwością czekam na dalsze eksperymenty kolorystyczne i kolejne wytwory. Szkoda, ze ja tak nie umiem :(.

    OdpowiedzUsuń
  9. Faktycznie skarb udało Ci się znaleźć na tym strychu :). Co więcej - trafił w bardzo dobre ręce :). Kolor wyszedł Ci naprawdę śliczny - dla mnie jesteś mistrzynią farbowania włóczki :).
    Bluzeczka bardzo fajna - też mam jedną bawełnianą bluzkę, która rozciąga się wszerz a nie wzdłuż, ale w tym akurat przypadku cieszę się, bo ostatnio niestety trochę mi się przytyło, a bluzka nadal mi pasuje :)).

    OdpowiedzUsuń
  10. znów jestem pod wrażeniem - i znaleziska i tego, co stworzyłaś!

    OdpowiedzUsuń
  11. Strychy przez lata zagracane, targi staroci to czarowne miejsca. Nigdy nie wiadomo jaką perełkę się trafi. A strych o którym piszesz na Ciebie czekał, trochę niespodzianek kolejnych w dobrych rękach. O farbowaniu pisz, pisz jak najwięcej, bardzo cenię doświadczenia innych.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ty Aniu napisz ksiązkę, ze swoich postów, się Ciebie czyta jednym tchem:)))okrasisz paroma przepisami, zdjęciami i bestseller gotowy:))

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciekawe wiedziesz życie i ciekawie o nim piszesz.
    Kolor wełny uzyskałaś rewelacyjny.
    Kręci mnie to co wyprawiasz na motowidle ,nigdy jednak nie poznam tej umiejętności od środka więc z największą przyjemnością zaglądam do Ciebie.
    Najserdeczniej pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Ata - bo strychy to taki powrót do dzieciństwa :)

    Irenko - znam kilka wysypisk śmieci też :)

    Frasiu, jeszcze spróbuję tą bawełnę na cieńsze wziąć drutki, ale wiem, że są takie - np dawna zerówka, co to nigdy w dół nie poszły.

    Agatko - to dopiero początek znalezisk!

    Krysiu - wszędzie jest coś co komuś potrzebne :)
    A ta farba to mało wymyślne... nawet nie mieszanie niebieskiego z żółtym :)))jeszcze faza eksperymentu trwa.

    Anust - jakby to wydali to bym całe swe życie opisała :)))) i na chleb by było. Tylko jak potem od producentów z Hollywood się opędzić?

    Koro - życie przeciętne, ale z tęczą w tle :)
    Kolor mnie samą zachwycił mimo, że prawie jednolity i plaskaty, ale tu nie o grę barw chodziło tylko w ogóle o to czy to włókno chwyci kolor. A na motowidle to tylko zwija się nić w pasma, na kołowrotku lub wrzecionie się przędzie :) Dziękuję za pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  15. Aniu, żyjesz tak podwójnie, no na dwa intensywne życiorysy by wystarczyło.

    O tej bluzce nie wiem co napisać, dla mnie opowieść o niej jest jak bajka. Kolorek niesamowity, a ścieg z bliska wygląda na wełenkowy, aż trudno uwierzyć, że to bawełna.

    OdpowiedzUsuń
  16. Lilka - sporo czasu też potrafię zmarnować niestety... a bawełna wygląda naprawdę jak wełna, po kilku już praniach jak prosto z owcy. Tylko jest bardzo miła i nie gryzie. No i nie pęka, nie rozłazi się. Wysłałam próbkę do porównania do jednej znawczyni i też ją zaskoczyła ta bawełna.

    OdpowiedzUsuń
  17. No, jestem pod wrazeniem

    OdpowiedzUsuń
  18. Fajnie tak. Uwielbiam takie grzebanie w starociach, ale już dawno mi się nie przytrafiło.

    OdpowiedzUsuń