niedziela, 19 grudnia 2010

Koniec balu, do sprzątania!

Tildowy Króliś wzbudza zachwyt!
Dotarł do mnie już w piątek późnym popołudniem i od razu trafił do wszystkich rąk. Każdy dotykał, macał, zaglądał pod spódniczkę!
A muszę Wam powiedzieć, że ciuchy to ma tak odszyte bajerancko, że ho! ho!
Spodenki z gumką, kołnierzyk w tunice odszyty, wykończone owerlokiem!
Sam kapelusz można godzinami oglądać!

Cała postać jest mocno wypchana. Łapki i nóżki są przyszyte ręcznie, ale uszy są wszyte w ścieg przebiegający przez głowę.
No masakra, jak można takie detale wykończyć!
Zrobiłam Królisi zdjęcia w różnych ustawieniach, aby można było sobie proporcje zobaczyć. Cała postać ma 40 cm.


Coś cudownego! Theyooko, jesteś Wielka!!!!

Małżonek pogonił do składania maszyny, miałam dziesięć dni na swawolę. Na koniec zrobiłam zdjęcie polu bitwy tuż przed składaniem i poukładałam swoje zabawki:

-nici


-małe szmatki (posegregowałam wg kolorów, tematycznie i paski, które przydadzą się do ramek i wykończeń oraz większe kawały zebrałam na stosik i wysiudałam to wszystko z domu na korytarz do szafki).


Udało mi się trochę poszyć, np mam gotowych 17 wierzchów poduszek dla dzieci z Domu Dziecka


jedną kołderkę, dwa posłanka, norkę dla świnki morskiej, stadko kur.
Ponaprawiałam trochę ciuchów, m.in poskracałam 5 par dżinsów sposobem zachowującym oryginalny brzeg


a na koniec naprawiłam (przyszyłam nowe) zapięcia na rzepy w mężowskiej kurtce i włala! mogę sobie sprzątać teraz do upojenia!

Żeby tak całkiem przy maszynie nie szaleć, to rankiem przed wyprowadzaniem psa udziargałam chustkę z moheru.

Ucho boli już jedynie wieczorem, zmienił mi się głos, drętwienie w rękach minęło całkiem (jedynie z samego rana przed wypiciem kawy koniuszki palców są lekko nieczułe), ale za to chyba bark mi się przekręcił lewy, bo nie mogę z siebie bluzki zdjąć :)))) to już groteska!

Chłopina cieszy się z tych rzepów, widzi, że rozpadam mu się jak kariatyda na fasadzie, więc nawet nie chce wielkiego sprzątania.
Okno mam udekorowane przez mojego wychowanka piątkowo-niedzielnego z domowego przedszkola


oraz zaliczam wdzięczne Przygody Filonka Bezogonka, które aktualnie mu czytam i pięknie jest!

Reszta posiadłości ma taki rozmiar, że w dwa dni będzie błysk!

Pan Mąż sam robi zakupy, sam ugotuje i poda z pierwszą gwiazdką.
Ja zwykle robiłam ciasta, ale w sobotę Najlepszy zabrał się za piernik staropolski z masą przypraw, litrem miodu i cudami. Pozostaje mi na szczocie i szmacie polatać.
No i stół "ubrać"!
Zrobię mu na złość sernik na zimno, i kremówkę na krakersach, a co!
Będzie marudzić, że tradycja, tradycja, tradycja. Ale z apetytem zje, bo ciasta akurat mam opanowane.

Sama maszyna jeszcze postoi przez niedzielę, może uda się myknąć do niej.
Boże, proszę o jeden pokój dodatkowy!!!!!

27 komentarzy:

  1. Pod spódniczkę zaglądałaś, no wieeesz...
    Byś się wstydziła, zero intymności Twój gość ma!

    Zabaweczki śliczniaste w tych pudełeczkach, mniam:)
    Ilość prac imponująca.
    Moja maszyna w worku foliowym i użwana rzadko, jak mi kiedyś przyjdzie wena z czasem wespół to odkopię i już wiem, z kogo będę wysysać wiedzę:)))
    Zdrowiej, no ile można, kobieto!

    OdpowiedzUsuń
  2. Całe życie sprawdzałam lalkom co one TAM mają. A jak miały gacie to je ściągałam. Kiedy pojawiły się pierwsze lalki z odpowiednimi częściami na właściwym miejscu myślałam, że o to mi chodziło. Okazało się, że nie wzbudziły takie laleczki żadnych uczuć. Wręcz przeciwnie - wolę te bezpłciowe.
    Dorotko - nawet się u wracza nie pokażę, bo mnie wyśmieje. Ja zawsze taka aktywna, a tu jak pomiot jakiś....

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ Ty jesteś pracowita!!! Chylę czoła, a już tą rankiem udzierganą chustą z moheru powaliłaś mnie na kolana! Tylko dlaczego nie ma zdjęcia? Bardzo chciałabym ją zobaczyć :). Mam też nadzieję, że jak wykończysz te poduszki to się pochwalisz? Stadkiem kur, kołderką i całą resztą też :)
    Szmatek i nici masz imponujący zbiór :). Moje są poupychane w różnych miejscach, więc ich ilość nie rzuca się tak bardzo w oczy ;).
    O dodatkowym pokoju też marzę :)
    Dużo zdrówka życzę - niech już te choróbska dadzą Ci wreszcie spokój :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko pięknie i ładnie, królik super, poduchy wiem jakie, bo jedną mam i podziwiam Twoją pracowitość.
    Ale jak się skraca dżinsy zostawiając im oryginalny brzeg???

    OdpowiedzUsuń
  5. Frasiu, wszystko po kolei pokażę. Poduszki dopiero po Świętach, bo nie są skończone i nie dam rady teraz.
    Nici wszystkie. Ale szmatki to u mnie zbiór, na który wystarczyłaby tylko szafa dwudrzwiowa z nadstawką, dlatego materiały w kawałkach i resztkach są na korytarzu. Reszta wbiła się w pejzaż kosztem miejsca na ubrania, część przechowuję na strychu w kartonach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Agatko - trzeba odpruć zaszyty brzeg, odciąć od szwu na 1-1,5 cm (ja obcinam na tyle ile wynosi pojedyncza wysokość fabrycznego wytartego brzegu). Spodzień obcinamy na odpowiednią długość. Doszywamy brzeg. Zaprasowujemy szwy do dołu. Teraz możemy sobie obciąć zapas i zaginamy stary brzeg po fabrycznych liniach, przeszywamy, gotowe.
    Proste zupełnie bez problemu,ka rozszerzane czasem mogą być w miejscu skrócenia węższe, to wtedy musimy obwód obciętego brzegu dopasować.
    Jest trochę roboty, ale jeansy najlepiej wygladają z wytartym brzegiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu kochana! Zdrowiej szybciutko, wiem, jak boli ucho, więc życzę, by Ci przeszło jak najszybciej. Mi pomagała kasza gryczana podgrzana w piekarniku i w lnianym woreczku przyłożona do ucha.:)
    Tyle podusi - a ja byłam dumna, że sześć udało mi się uszyć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu, cały czas zaskakujesz pomysłami, zręcznością i pracowitością!
    Kruliś piękny,perfekcyjny - zazdroszczę:)
    Aniu, życzę więcej zdrowia, więcej czasu i przestrzeni, Iza:)

    OdpowiedzUsuń
  9. No takie niby nic - a cudowna jesteś w swoich opowieściach!
    Krulisia dopomina się o towarzystwo.Jest cudna!Z misiem może znajdą wspólny język. Nie przypuszczałam, że jedna osoba, nawet zawodowa krawcowa, może mieć tyle nici!Zaszokowałaś mnie!
    Prawdę powiedziawszy porządków to Ci zazdroszczę. Sama już tak nie wiele mogę zrobić i mi żal.
    A o dżinsach to sobie zapamiętam.
    Tylko teraz na maszynie do szycia swoi wieża głośniki i nie wiem co jeszcze... Takie życie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. jak bylam dzieckiem tez taka lalke mialam tylko wtedy nik nie wiedzial ze sie nazywa Tilda hahah, aja myslalam ze to tylko mnie sztywniej paluchy od dziergania ;)kobiety to sa jednak pracowite ;) ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Irenko - Ty masz 6 SKOŃCZONE!!!!!! :))), a moje w powijakach. Noszę opaskę jedwabną po domu naczelną i wygrzewam uszy i zatoki. Na kaszę nie mam czasu, ale antybiotyk działa.

    Izo - dawaj znać jak garnkolepienie będzie gdzieś!!! Z braku wyżycia fizycznego chyba jutro se poodśnieżam podwórko :)))
    A nie! Ale ja głupia - szafy sobie umyję i drzwi, a co!

    Tkaitko - stara jestem i sobie nazbierałam, dostałam od Dobrych Ludzi i kupowałam jak była okazja! :))), ale jak mi trzeba konkretnej nitki i tak lecę i odcień dobieram. Na szczęście z tego zapasu zużyłam całe 3 grubsze szpulki.

    Jadziu - widzisz, co szkoła to wiedza. Znawczynie od razu odróżnią Barbi od Niebarbi, wiedzą od razu ile lalka ma lat i jaka zmiana w którym roku była. To samo chyba z Tildą, zespół charakterystycznych cech, pewnie określone typy, kolorystyka - tak gdybam, bom cienias w temacie, ale na mur dziewczyny je szyjące są kopalniami wiadomości.
    A te paluszki to bardzo? czy potem przechodzi?
    U mnie to wszystko z odcinka szyjnego niestety, a niskie ciśnienie to druga sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy przyda się tutorial z podwijania dżinsów?
    Bo chwilowo obrobiłam wszystko, ale jak będę miała jakieś do zrobienia to mogę fotki zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  13. O matko jedyna, tyś TYTANKĄ pracy jest. Czytam i wstyd mi za swoje nygustwo. Od jutra się zabieram za robotę przedsiąteczną.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bomba królik! Ciekawe, że szyjąc je nie mam żadnego...
    NO nic. Może kiedyś... ;-)

    A czy mogłabyś sklonować swojego chłopa? BO mój to taki niekoniecznie... Nawet choinkę musiałam sama kupować i targać na wątłych ramionach, bo on nie miał czasu - skoki i biegi w TV były :-/

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj, królisia rzeczywiście śliczniutka.Mnie jeszcze została łazienka z kafelkami i kuchnia, gdy skończę gotowanie, co nastąpi pewnie w sobotę rano.I dojrzałam do zrobienia tortu makowego, takiego bez ciasta, ale z polewą czekoladową. A dziś zrobiłam (na teraz) palmiery z gotową masą krówkową, o smaku czekoladowym. Jest nieznośnie pyszna.Zostało mi jeszcze pół puszki, to przełożę nią wafle. Pomoc mego męża ograniczyła się do stania koło drabiny i zerkania w ekran TV, bo oglądał sport. Dobrze masz z talentami swojego.
    Miłego i zdrowiej, zdrowiej!

    OdpowiedzUsuń
  16. Aniurozello - u mnie nietknięte 90%, pocieszona?
    Zrobione, bo w pracy nie bywam :)))

    Ato - za to nie umie, nie potrafi, nie zna się, zarobiony jest kiedy potrzeba młotkiem, śrubokrętem, pędzlem..... coś za coś....
    Mój zawsze w takich chwilach "kończy rozdział".

    OdpowiedzUsuń
  17. Anabell - ja jutro zaczynam tak na serio. Rano chyba jeszcze na miasto wylecę w pilnej sprawie, a po południu na miotłę! Szczęściem okno jedne umyte i firana świeża, a reszta poleci....
    Tym tortem to mnie zaciekawiłaś!

    OdpowiedzUsuń
  18. Aneczko..."trochę poszyć"???:) Toż Ty stosy tego wszystkiego przerobiłaś,tyle podusi przygotowanych,a jeszcze te wszystkie niby drobne przeróbki,które tyle czasu zajmują...I chusta na dokładkę!!! Chylę czoła dla Twej pracowitości:)!
    A króliczek...nowy domowniczek...przeuroczy, fajnie, że trafił(a)do Ciebie;)))!
    Trzymaj się cieplutko,zdrowiej jak najszybciej...uściski posyłam, Ewa:)!

    OdpowiedzUsuń
  19. Zdrowiej zdrowiej, zdrowie najwazniejsze- swieta będa znowu w przyszłym roku:)) ale z tym pokojem to dałas Bozi zagwozdkę- nie słyszałam o cudownym rozmnożeniu się pokojów, wino to co innego....:)))
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Aniu, ja też nie bywam, bo jestem stypendystką ZUS, wczesną emerytka, ale tak leniwą, ze szok, zamiast za robotę się brac, to cięgiem filcuję i lalkuję się, ech.... trza sie w pierś grzmotnąć i za robotę brać.

    OdpowiedzUsuń
  21. Anust - Szef wino rozmnożył, a z pokojem sobie by nie poradzić miał? Spokojna Twoja rozczochrana - poradzi, ja Go znam!:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ewuś - bardzo się cieszę z tego królika! I tak myślę, że nie ma na świecie drugiej tak szczęśliwej osoby z jego powodu!
    Tak dużo z dziecka we mnie......

    Anust - trzeba wierzyć Najwyższemu i prosić....

    Aniurozello - jeszcze się nasprzątasz do woli, filcuj i lalkuj! Się nie przejmuj!

    Dorotko - Szef mi ześle antał wina, żebym sobie tak popiła, aż zobaczę ten dodatkowy kąt dla siebie!

    OdpowiedzUsuń
  23. Aneczko ,jak zwykle czuję się zdołowana wielkością Twojego przerobu. Teraz wiem czamu mam tyle szmat - za wolno je przerabiam. Bo u mnie szafa 2-drzwiowa z nadstawką to plus/minus połowa zapasów: jest jeszcze duuuuży karton i torba w stylu "handlująca ukrainka" no i szmaty w każdym wolnum kątku. Powinnan ze 100 poduszek uszyć, może by się rozluźniło.
    Może ktoś hurtem jakieś pokoje załatwi, ja też poproszę jeden.
    Pozdrawiam, Dorota

    OdpowiedzUsuń
  24. królik piękny dopieszczony, nie to co mój z celulitisem :)
    Mnie zainteresowało podkładanie spodni z zachowaniem oryginalnego podłożenia - dasz jakąś podpowiedź jak to robić??

    OdpowiedzUsuń
  25. Dorotko - to nie szmat mamy za dużo! Tylko metraż nam dziwny przypadł!!!!!!

    Madziulo - zrobię fotki, wcześniej w komentarzu na samym początku jest opis słowny, ale teraz nie mam żadnej pary na podorędziu. Będę mieć baczenie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Fajne te Twoje zabawki :).
    Królisia śliczna i tylko patrzeć jak sama taką popełnisz :).
    Ja też proszę o dodatkowy pokój. Bo moje spargały poupychane po kątach.

    OdpowiedzUsuń
  27. Oj, Olento nieprędko - czuję rękę Mistrza i wiem teraz jaki ma być ideał, bać się będę!!!!

    OdpowiedzUsuń