W słodkim czasie wakacji paniom z dziećmi w wieku szkolnym moja dyrektorka rozdała urlopy.
A ja nie mogłam ani na początku ani końcu miesiąca, ponieważ wtedy w księgowości mamy zwykle masę pracy. Do pracy jechałam na 10 i kończyłam koło 19-20.
O tej porze trudno wyruszyć na działkę, zrobić zakupy, wpaść z wizytą do mamy. W tym systemie pracowałam w tej firmie od początku, czyli ok 2 lat. Zaczynałam mieć dość.
Poza tym trzeba było pozastępować nieobecnych, a my we dwie ledwo to ciągnęłyśmy. Czułam wściekłość - ja też mam dziecko! W szkole! Nieważne, że moje jest starym koniem, ale jest dzieckiem specjalnej troski i chciałabym mu jakoś wakacje sensownie zorganizować. Obiecano mi urlop we wrześniu.
W miarę dobre wychowanie nie pozwoliło mu stoczyć się na dno. Poszedł do pracy w lipcu na budowę. Potem w sierpniu na ok dwa tygodnie do pracowni stolarskiej. Resztę czasu przesiedział w internecie. Nie było mowy, aby zechciał pojechać na jakiś obóz. Unika tego jak ognia.
A ja w nerwach siedziałam widząc w wyobraźni pannę Agnieszkę co pod okienkiem wystawała całe dzionki czatując na mojego syna. Dużo z nim rozmawialiśmy o seksie, odpowiedzialności, zobowiązaniach..... no, ale majtki nie pokrzywy. A dziewczę było z tych ochotnych. Zresztą żal mi jej było, pozbawiona w zasadzie rodziny (mamusia z przyjacielem, tatuś w Anglii, brat schizofrenik, a ona u dziadzia). Koszmar!
Kiedy zobaczyła tą naszą rodzinę, może i nie do końca stateczną, ale ciepłą - chyba zechciała do nas dołączyć. Sęk w tym, że ani swojemu wybrankowi, ani nam nie przypadła do gustu.
Panienka postanowiła po prostu "zostać dziewczyną" za wszelką cenę.
Nie pomagały wyjaśnienia syna, że może być jego koleżanką a nie sympatią. Ona postanowiła i już.
W odwecie przekazała, że jeśli syn kogoś sobie znajdzie to ona popełni samobójstwo.
Można się śmiać, ale nas ogarnęło przerażenie. Wcześniej dość sporo informacji docierało o tragediach sercowych. Któż miał brać odpowiedzialność za losy tej dziewczyny? Zgłosiliśmy problem w szkole psycholog, która już na głowie miała swój urlop i wakacje, z problemem zostaliśmy sami.
Rodzina jak pisałam - nie istniała.
Zresztą, jak to dość popularnie się sądzi, uważano, że to syn ją w sobie zdobył i rozkochał, więc dla szkoły to w ogóle nie był problem. Nie docierały rozmowy, którymi próbowałam wyjaśnić niestosowność wyczekiwania na oblubieńca, który nie odbierał telefonu, ukrywał się w domu, chyłkiem zaczął wychodzić aby dotrzeć do babci (nie znała adresu).
Kiedy zapytałam, czemu wprost brutalnie nie powie jej: "Daj mi spokój, mam inną dziewczynę"! Powiedział: "Mamo, a jak ona sobie coś zrobi?"
Syn bał się pokazać na mieście, aby nie spotkać Agnieszki. W weekendy wywoziliśmy go na działkę.
Tak sobie myślę, że najlepiej by było gdybyśmy ją adoptowali, trafiła by do rodziny niekoniecznie tworząc nową nieszczęśliwą.
W połowie lata odetchnęliśmy, panna wyjechała do rodziny na wieś. Życie wróciło. Zakochana powróciła we wrześniu, ale o tym później.
A ja poza rannym wybieganiem psa przed pracą słońca nie widziałam. Jest mi ono potrzebne do życia, nie jako cel opalania - ale jak ładowanie baterii i lek na moje alergie.
Bajtuś wyjechał w sierpniu na plaże bałtyckie z córką i tam poszalał, a ja w zamian mogłam sobie wyobrazić jaką miał minę, kiedy zobaczył na horyzoncie tyle wody, widać było, że nad morzem był pierwszy raz w życiu.
Mnie przekazano pod opiekę świnki morskie i szczurka.
Korzyść taka z tego była, że Bajt nauczył się jeść i trawić Chappi, a gryzonie nabrały tak ciała, że córka potem je odchudzała. Szczurkę Siwą (mamy od lipca rasy fuzz) podejrzewała o stan błogosławiony.
W pracy widząc swoją beznadziejną sytuację postanowiłam wykorzystać los i wykazać brak pewnego stanowiska, które to mnie miałoby przypaść w udziale i chciałam zagadnienia z nim związane poprowadzić jednoosobowo, porządnie i systematycznie. Zaciskając zęby przygotowywałam się merytorycznie do rozmowy z dyrektorką. Zaczęłam wykazywać co by było gdyby......, nie jestem aż takim "poświęcicielem" dla firmy, o nie!!!! Ale wiedziałam, że jak sobie stworzę stanowisko pracy to będzie ono od 8 do 16!!!!!
I do tego dążyłam.
W tym czasie również zaglądałam do Was na stronki, ale czasem z czasem :)) było tak krucho, że rzadko pisałam komentarze.
Aniu wiem, że jesteś silna, tylko silnym idzie jakoś takie czasy wytrzymać :-). Trzymaj się, pamiętaj, że myśli są zawsze przy Tobie .................
OdpowiedzUsuńŻycie czasem jest straszliwie pokręcone.
OdpowiedzUsuńŚciskam z całego serca
Jestem z Tobą.
OdpowiedzUsuńAle byłaś i pisałaś. A szczura jakaś futrzasto niekompletna, pewnie cieplutka w dotyku. Buziaki.
OdpowiedzUsuńSzczurka jako niemowlak posiadała sierść, z czasem ta rasa łysieje poza pyszczkiem, z wyglądu przypomina pitbulla (kształt głowy), wąsy ma zakręcone i rzeczywiście jest bardzo cieplutka, kocha ludzi jest, bardzo przyjazna - ale ta rasa żyje krótko.
OdpowiedzUsuńDałam radę, o tym w następnych wpisach :)))) Dzięki!!!!
OdpowiedzUsuńMuito Linda sua cachorrinha!!!
OdpowiedzUsuńbjs
Necca
Você mora na praia? Adoro o mar!
OdpowiedzUsuńbjs
necca
Necca! Eu trabalhei duro, e meu cachorro Bayt (Bajt) foi para o litoral. Ele é cerca de 5 anos e um cachorro de um abrigo, alguém perde-la em nós e só a partir de 02.2008.Był é muito pobre homem doente e não quero. Ele foi para o mar pela primeira vez. Eu adoro o mar e praias, mas eu moro longe do mar (Wroclaw)
OdpowiedzUsuńtwój hiszpański jest coraz lepszy, hihi...
OdpowiedzUsuńto portugalski :)
OdpowiedzUsuńups...myślałam, że w Brazylii mówi się po hiszpańsku
OdpowiedzUsuńhiszpański też jest w użyciu :))))
OdpowiedzUsuńTanks!!!!
OdpowiedzUsuńObrigada por responder em Português!!!!Tua amiga pensa que falamos ESPANHOL,hihi!!!
Gosto de tua amizade!
bjs
necca