środa, 8 października 2014

Wstrząsnęło mną i zamieszało

Rodowód za wszelką cenę
Po tym filmie zastanawiam się nad pragnieniem kota main coon.

Chyba tylko dlatego, że mój Bajtek nie jest rasowy trzyma się dzielnie.
Jak na swoje 11-12 lat biega, szaleje, wygląda dobrze.
Od jakiegoś czasu prowadzam do fryzjera i to tylko z powodu brudu, który na zbyt długiej sierści wnosi do domu.
Zarośnięty wyglądał tak:


Potem idzie do spa dla psa i jest bardzo nieszczęśliwy. Daje się wykąpać obcej osobie, ale za mną wyje i tęskni.


 Kiedy odbieram Bajta to na początku jest skok wręcz na ręce i śpiew radości, a potem idzie w podskokach obok jak dziecko. Po chwili grzecznie siedzi w sklepie i czeka na hasło - idziemy do domu!


Taki fryz utrzymuje się do 3 miesięcy, potem spa po raz kolejny. Przycięta psia fryzurka ujmuje mu lat.
Teraz będzie miał zapuszczane włosy na uszach, bowiem trochę potrzebuję sierści do przędzenia.
Tu miał krótko i na temat, bo za tydzień i tak przeszedł zabieg wycięcia kaszaka z ucha.

Pysk mu posiwiał, częściej wychodzi na spacer siusiać, ale zęby ma jak młody wilk, co objawiło usunięcie kamienia.
Daj mu Panie Boże jeszcze życia, bo i mnie ta gadzina  trzyma jako tako w formie.

Pańcia ostatnio kulawa. Właśnie skończyłam serię 20 zastrzyków przeciw zakrzepicy, bowiem zapalenie żył głębokich się jakieś przytrafiło. Dość bolesne to doświadczenie. Najokrutniejsze było samej sobie podawanie leku, bo ja taka niedotykalska raczej i nie mam nic przeciwko zastrzykom w tyłek, ale sobie w brzuch to dla mnie była trauma.
Do końca roku mam brać polocard, a lekarz mówi, że podejrzewa konieczność do końca życia.
Żylaków jako takich nie mam i nigdy nie miałam.

40 komentarzy:

  1. Nie mogłabym sobie samej dać zastrzyku :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mówiłam. Potem jednak znalazłam sposób. Robiłam spory wdech i na wydechu wbijałam igłę. Do końca było to jednak okropne. Te zastrzyki nie bolały, igła cieniutka, ale i tak potrafiłam się tak spiąć, że były kłopoty z wbiciem. A jak po jakimś czasie zobaczyłam parę krwiaków to było jeszcze gorzej. Z tego powodu nie zostałam narkomanką :)

      Usuń
    2. Trzeba, to trzeba. Dwa razy takie serie sama sobie fundowałam....:(

      Usuń
  2. Robiłam se zastrzyki po zabiegu. Dałam radę, chociaż pod koniec serii bolało bardziej, no i te krwiaki...
    A co do zwierzątek, to uważam, że najfajniejsze są kundelki i dachowce...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko - no to wiem, że wiesz jak to jest. Podziwiam osoby z cukrzycą. Niby nic taki zastrzyk, ale jakoś mniej boli kiedy inna osoba go robi. Ja z cierpliwych i wytrzymałych, ale nie sądziłam, że tu taka słaba się okażę. Brzuch nieciekawy.

      Usuń
    2. Zrobić zastrzyk to pikuś, dostać w aptece cloxane to większa zabawa. Ten lek podlega jakimś handlom hurtowniano - aptecznym, bo u nas jest tańszy niż gdzie indziej. Też niedawno miałam z nim do czynienia i przeszłam chrzest kłucia brzucha. No było niemiło za pierwszym razem, ale poszło potem łatwo. Ja sobie sama umiem zrobić zastrzyk domięśniowy w tyłek.

      Usuń
    3. Agatko - ja za każdym razem dostałam bez problemu, a płaciłam za niego ryczałt, czyli jakieś o ile pamiętam 5,60? 3,80? Nie pomnę, ale kwota mała.
      Jakby co to u nas jest!
      Mnie niemiło było za każdym razem, głowa w tym przypadku swoje wiedziała i musiałam myślenie wyłączać na chwilę kłucia. Natomiast zastrzyku w tyłek nie praktykowałam i oby mnie to szczęście ominęło :))), chyba bym się nie potrafiła wygiąć :))) więc podziwiam!

      Usuń
  3. Szczerze współczuję tych zastrzyków, sama chyba bym sobie nie dała... wiadomo jak byłby mus cukrzycowy to pewnie tak, ale tak okazjonalnie to nie bardzo. Żyły kiedyś chciały mi się zapalić, wiem jak to boli... na szczęście przeszło...

    Psinka po spa wygląda jak szczenior!!! Podrapać za uszkiem proszę od zwierzowo zakręconej ;)

    Pozdrawiam Ania

    http://zkolowrotkiemwsrodzwierzat.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się dźwigam, na razie czekam co dalej z tymi żyłami. Musi być dobrze, bo musi i już :)

      A piesowi spa faktycznie lat ujmuje, chyba na każdego fryzurka krótka działa w ten sposób :)

      Usuń
  4. Dobrze, że tylko 20 tych zastrzyków miałaś. Moja mama musiała wziąć ich znacznie więcej (po udarze) i w pewnym momencie brzuch miała już tak pokłuty, że trudno było znaleźć miejsce na kolejny zastrzyk :(. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko szybko wróci do normy :). W razie czego, to czosnek i imbir też obniżają krzepliwość krwi :).
    Bajtek wygląda uroczo zarówno przed jak i po wizycie u fryzjera :). Niech mu zdrowie i dobra forma dopisuje jak najdłużej :).
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frasiu, na razie taka seria była, nie wiem czy dalej mi ich lekarz nie przepisze, widzę poprawę, ale skoku jakiegoś nie zauważam. Jest lepiej, ale mogłoby być całkiem dobrze.
      Za życzenia zdrowia bajtusiowego serdecznie dziękuję!

      Usuń
  5. Nie wiem co ma w spólnego ten film z MCO. Posiadam legalną hodowlę kotów MCO ,podkreślam LEGALNĄ .Jesteśmy zarejestrowani w FPL Polonia . Nie dażymy do ciagłego rozmnażania kotów,.Wychowywane sa są w domu razem z nami.Wszystkie moje koty sa przebadane ,prowadzone przez weta. Maluchy sa szczepione ,odrobaczane. Każdy jest zachipowany i każdy z nich mój dom opuszcza wykastrowany ,żeby własnie nie trafił do pseuduchów,Jeżeli ktoś kupuje ode mnie kota sporządzana jest umowa kupna , gdzie ja jako sprzedający odpowiadam ,za choroby genetyczne kota . Ze mną jako z hodowcą jest kontakt 24 godziny ma dobę . My jako legalni hodowcy walczymy z pseudohodowlami ale za ustawę taką jaką mamy możemy podziękować panom posłom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocio, z kotami nie ma nic wspólnego, przecież to jasne. Co do mainów, to chyba najmniej tu ingerencji człowieka. Ale takie rexy? Mam wątpliwości, czy w ogóle powinnam chcieć rasowca. Tak po ludzku - czy mogę chcieć?
      Czy to moje pragnienie nie jest samolubne. Wiesz o czym piszę? Bo może zechcę takiego mopsa na przykład tłumacząc sobie, że jeden na tysiąc trafił się chory, bidny i brzydki bo nie w standardzie rasy.
      Nie oceniam żadnych hodowli bo się na tym nie znam, ale wiem, że ci ludzie kochają swoje zwierzęta, widziałam jak się nimi zajmują. Na szczęście pseudohodowli na swej drodze nie spotkałam i całe szczęście. Wstrząsnął mną ten film, bo zobaczyłam jak daleko sięga ingerencja człowieka, jak daleki jest pęd do coraz bardziej wyśrubowanych celów. Do tej pory żyłam w przeświadczeniu, że cała selekcja jakoś łagodniej przebiega, a naturalnym jest, że z pokolenia na pokolenie zwierzak "uczy" się nowego wzorca rasy. Ten film być może drastycznie, ale uświadomił mi, że człowiek to jednak nie potrafi się cieszyć czymś stałym i będzie prowadzić tą ewolucję tak czy siak. I tak jak widać, niewiele osób widzi, że to coś niebezpiecznego. U psów to akurat bardzo dobrze widać, po modach, po lansie na pewne rasy. Czyż nie jest śmieszne ukanapowienie takiego yorka? Czyż nie powinien łapać szczury i myszy? A przynajmniej czy nie powinien dostać pełnej porcji ruchu?
      Na pewno jest to okrutne wobec tej rasy.
      Mocio Pl - jesteś odpowiedzialnym hodowcą, akurat masz pod opieką takie koty o jakich marzę. I bardzo chcę takiego kota mieć. Powtarzam - jako człowiek mam prawo do wątpliwości czy mogę chcieć.

      Usuń
  6. Zapomniałam dodać,że każdy maluch od nas wychodzi z rodowodem wystawionym przez FPL Polonia ,gdzie sa wszyscy przodkowie do 6 pokoleń wstecz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocio - tylko u takich ludzi będę kota szukać! :)

      Usuń
    2. A koty masz jak z bajki!!!! Przepiękne!!!

      Usuń
  7. No to wyobraźcie sobie że w krzakach koło autostrady znaleźliśmy persa tudzież półpersa. Takie koty raczej nie uciekają......
    No ale u nas jest bezpieczna i ma się dobrze. Oby tak zostało.

    Anuś - tęsknię. Chyba trzeba ciuchciuchem się do Ciebie wybrać. Z Janem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdrowia życzę! Nie wyobrażam sobie samej dawać zastrzyków...choć pewnie jak człowiek już musi to do wszystkiego się zmusi :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu S - mus to mus. Z traumą dałam radę.

      Usuń
  9. Zgadzam się z Tobą w 100 % - to koszmar dawać sobie samemu zastrzyki w brzuch... Kiedyś musiałam i wspominam to do dziś jako horror... Dużo zdrowia Ci życzę.
    Moją Sonie strzygę sama :-) Co roku ma modną krótką fryzurkę na lato ;-) Teraz niestety moja suczka trochę choruje - ma chorą wątrobę - i staramy się to zmienić. Bardzo się o nią martwię.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - bo jak człowiek ogólnie zdrowy to taki zastrzyk samodzielny urasta do wielkich problemów :), taka konstrukcja słaba.

      Bajtka sama obcinałam, ale skoro koło domu mam świetny gabinet i niedrogi to po co mi dodatkowa robota ze sprzątaniem, ganianiem psa, uważaniem, by mu uszu nie pościnać :)
      Obcy człek robi to sprawnie, dobrze, ja wracam po cacko za dwie-trzy godziny i się cieszę :). Gdyby Bajtek bardziej mnie słuchał niż kochał to bym dała radę, ale on narowisty.

      Usuń
  10. Psiurek po strzyżeniu wyglada jak szczeniaczek:)) nie mniej podoba mi się bardziej przed SPA ...taki rozczochrany...jest za co pokudłasić....rozmarzyłam sie , na razie Misia musi starczyć- jest bardziej samodzielna:)pozdrawiam Was:) i duzo zdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anetko - gdyby nie siwizna na pysku to faktycznie wygląda jak młodzieniaszek. Ale dobrze, że na razie tylko mu siwizna wyłazi. Stan ogólny tego psa - doskonały.
      Po usunięciu kamienia sam wet był w szoku jakie zdrowe zęby ma ten kundel schroniskowy. No i nie ukrywam, pies kochany to pies piękny, jaki by nie był - ładnieje od troski i starań :)

      Usuń
  11. Ho, ho - pers też bestyjka piękna! Ale ja dalej będę miałkonić, Jak na razie nr jeden dla mnie wśród ras :). Chyba, że taki drugi Behemot...
    Zadziwiające co taki kot koło autostrady robił, chcę wierzyć, że uciekł. Autostopem.

    Wybieraj się, też bym chciała Jaśka uściskać zanim mu wąsy urosną i trzeba mu będzie na Pan zasuwać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aniu - zdrowia i sił Ci życzę... i tyle.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza - nawet nie wiesz jak mi to dziś potrzebne ;))), dzięki!!!!

      Usuń
  13. Aniu dziękuję za pochwały. My bardzo kochamy nasze MCO .Ostatnio odbierałam od ludzi mojego wnusia ,bo się znudził. Nie mogłam pozwolić ,żeby mu taka krzywda sie działa. A "maluch" jak do nas z powrotem trafił przywitał sie z rodzicami i juz zapomniał o tym co Go tam spotkało. My zdajemy sobie sprawed ,że jesteśmy bardzo upierdliwymi hodowcami ,bo musze mieć kontakt z ludxmi co ode mnie kupili kociaka, ale to nasze "dzieci". Wykochane,wymiziane czasami karmione przez nas od samego początku .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co dziękować, pewnie słyszysz to stale. Kociaki fascynujące, więc zapewne masz same sukcesy. a co do takich nabywców jak piszesz to w gruncie rzeczy bardzo dobrze, że maluch wrócił. Dla mnie zwierzę to do końca życia, trzeba je kochać jak własne dziecko z wadami i zaletami, bo tak jak my są różne osobniki.
      Akurat na świeżo jestem po wystawie Zoobotanica we Wrocławiu, więc napatrzyłam się na troskliwość wystawców i na ten ich wzrok ku ulubieńcom :)
      Jak przypuszczasz - mnie wessało przy MCO :)))
      I mam nadzieję, ze nikomu do głowy nie przyjdzie, by takim kotom kopiować ogony czy zawijać je w ślimaka, skracać nogi czy fałdować skórę - bo się komuś taki main spodoba :))). Niech te koty lśnią takim standardem jak dziś. Bo są piękne.
      Wygłaskaj je wszystkie ode mnie przy okazji i podrap pod brodą!

      Usuń
  14. Aniu dziękuję .Wszystkie "dzieci' wymiziane :). MCO jest super rasą .To takie wielkie miśki , kochają całym sercem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśki głaszcz cały czas. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy jak kontakt czysto fizyczny działa leczniczo na utarganego przeżyciami psa schroniskowego (mój), czy bezdomnego kota (też mój). Głaszczmy więc - ino z rozumem - nie każdego obcego psa, czy królika. Toż to widać czy zwierzę tego chce teraz i akurat od nas :)

      Usuń
  15. i jeszcze jedno.Dziękuje Ci ,że taike jest Twoje podejście do zwierząt. My kastrujemy wszystkie nasze maluchy przed wyjściem z naszego domu. Wiele razy juz usłyszałam ,że zrobiłam krzywdę tym biednym maluszkom . Kastrujemy dlatego, żeby żaden nie trafił do pseudohodowli a do ludzi ,którzy pokochali kotka za to jaki jest

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kastracja w przypadku kota to obowiązek wręcz. Nie zmienia się jego charakter jak to niektórzy twierdzą. Moje wszystkie koty (a miałam ich 6) były kastrowane w wieku ok 6-8 miesięcy. Tylko jeden był wybrany, reszta przypełzała sama do mnie. A u mnie dla kotów zawsze były drzwi uchylone. I wiem jak pachnie dom nawet po kocicy, zwłaszcza jak nalała mężowi w nowe buty :). Więc kastrować jak najbardziej. To tylko u prawdziwego hodowcy może taki kot przebywać. Zbyt wiele kociego nieszczęścia po bramach i piwnicach.
      Obecnie w wolontariacie dokarmiam z sąsiadką okoliczny kolejny miot, dziki na tyle, że nie do złapania i zgroza ogarnia co za chwilę będzie, bo śpiewy kotek były słyszalne we wrześniu.

      Usuń
  16. Film pokazuje to co jest okropne, czyli próżność i chore ambicje ludzi. Hodowla bez uwzględnienia zdrowotności zwierząt to skazywanie ich na wykończenie.
    Jak dobrze wiesz hoduje specyficzne zwierzaki, które pięknie wyglądają, ale dla mnie służą ich użytecznością, a przez to bardziej muszę zwracać uwagę na to co z czym kojarzę. Tak czy inaczej mam swoje obawy co do przyszłości angor. Z teddy bardzo nie chcemy aby były tylko hodowane pod wizję nabywców-laików. Wygląd jest ważny u zwierząt do towarzystwa, ale nie powinien być priorytetem.
    Zwierzęta użytkowe zazwyczaj bardziej bronią się tym, że powinny być też zdrowe, ale nie zawsze jeśli co innego jest bardziej ekonomiczne. Folblutki czasem muszą być zaszywane, aby nie poroniły, bo u tych koni liczą się wyniki na torze (zarabiają pieniądze dzięki zakładom). Krowy HF dają dużo mleka, ale po kilku laktacjach kończą w rzeźni, a zdrowa "normalna" krowa może żyć i dawać mleko ponad 20 lat, a nie 3...
    Od niedawna mam rasowego psa, ale rasowego, takiego jaki spełnia moje wymagania jako zwierzę użytkowe (do pracy). Pomimo tego, że podoba mi się wiele ras psów, to największą głupotę jaką bym zrobiła to wziąć psa na wygląd. Problemem jest to, że tak na prawdę ciężko w wielu rasach znaleźć coś co ma cokolwiek wspólnego z tym do czego zostało wyhodowane :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo - wiesz co piszesz! I wiem, że po Takich osobach należy spodziewać się zdrowego podejścia do hodowli. Bo nie skażesz zwierząt na cierpienie byleby ambicjom było dość.
      Mimo, że zmiany w rasach psów trwają wiele lat i przecież w większości opierają się na doborze genetycznym by coś tam uwypuklić, więc może się wydawać, że bezboleśnie - tak jak mi do tej pory. To jednak zobacz - mój spaniel nie ma ogona, ktoś mu w szczenięctwie uciachał, by co - medal zdobył? zaspokoił próżność? dał się sprzedać jako rasowy?
      Ewo, nieraz mi wstyd niezasłużony jak widzę wzrok innych ludzi, którzy myślą, że ja to sprawiłam. Obok mnie żyją spaniele z ogonami i wyglądają pięknie, a ja czuję się jak zbrodniarz. Bo tak mnie ktoś z boku oceni.
      To nie prawda, że takie okaleczanie ma sens. Ma sens w przypadku wypadku, choroby, ale ogon z końcówką nerwów na końcu uciąć???
      Jako dziewczynka w wieku 12 lat na lód tyłkiem upadłam - do matury siedziałam na zmianę raz na jednym półdupku, raz na drugim. Regeneracja trwa długo.

      Usuń
    2. A psa wybrałam takiego, bo też chciałam konkretny zestaw cech. Spaniel mi odpowiada pod względem charakteru. Budowa i włos też miały znaczenie jak najbardziej. I widzę dokoła prawdziwe cockery, z ich krótszymi łapami - są piękne, ale w wieku 8 lat już idą, a mój jeszcze biega. :)

      Usuń
  17. Psiak po wizycie u fryzjera elegancki.
    Zdrowia życzę. I tez podziwiam za odwagę dawania sobie samej zastrzyków.

    OdpowiedzUsuń
  18. Psinka ślicznie wygląda, szczególnie na tle tych kolorowych tasiemek:)
    Zdrówka życzę! Zastrzyki w brzuch też brałam kilka miesięcy, chyba najgorzej było się przemóc za pierwszym razem:) Ale jak mus, to mus.

    OdpowiedzUsuń
  19. Z tymi zastrzykami to zgroza i horror. Współczuję i zdrowia życzę. Ktoś tam wspomniał o diecie - czosnek, imbir... może trzeba poszukać takich naturalnych wspomagaczy?
    Filmu nie obejrzałam, wystarczyło mi przeczytanie tutaj komentarzy. Też zgroza i horror. Ja przez całe życie mam same przybłędy, kundelki i koty piwniczne albo podrzucone, przybłąkane maluchy albo uratowane w dramatycznych okolicznościach.

    OdpowiedzUsuń
  20. Moja Gaja wygląda identycznie po fryzjerze i jeszcze za trzy dni chodzi obrażona ;-) Zdrówka życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Kankanko mam nadzieję, że z kończyną lepiej już. 20 zastrzyków to mało okrutnie, przy mojej zakrzepicowej przygodzie miałam ich 120, w wysokiej dawce. Rok później powtórka i 80 sztuk tylko. rok później noga w gipsie (bo się kolanko ukręciło) i póki gips był to i zastrzyki były. (50 sztuk), zatem tendencja jest zniżkowa i liczę że już nie będą potrzebne:)
    no to się pożaliłam. serdeczności i zdrowia moc :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...