poniedziałek, 3 września 2012

Szkoła

Od szkoły nie można odejść.
To dobrze. Mam dobre wspomnienia z każdej szkoły. Miałam w nich zawsze wielu przyjaciół, a już liceum to coroczne spotkania naszej klasy od matury.
Jedynie przedszkola nie lubiłam.

I lubiłam nauczycieli. Tych co nie dało się lubić starałam się zrozumieć.
A potem okazywało się, że moja matematyczka z liceum  to super baba i dla mnie specjalnie była gotowa ściągę w bule podać.
Wystarczyło, że naumiała tak bym bez pomocy jednak tą matmę zaliczyła. Oj, tuman byłam :)

Tych niereformowalnych trzeba było przeżyć, nie dać się, unikać, nie dać sobie głupot wcisnąć.

Jako nauczyciel miałam też taki etap w swoim życiorysie, że chciałam szkoły ogólnodostępnej do czwartej klasy, a potem płatne wykształcenie. Dla biednych a chcących - darmowo dalej.
Budziła się we mnie zmora, co to do dzisiaj pokutuje, że nie wszyscy zasługują na luksus darmowej nauki.
Tak jak nie każdy nauczyciel zasługuje, by stanąć przed klasą.

Dziś sobie z lubością staję obok i obserwuję :)))



Byłam na uroczystości rozpoczęcia nauki w szkole w Szkole Podstawowej.
Była przemowa serdeczna, był poczet i sztandar.
I coś co bardzo mi się spodobało - nie jakaś bzdetna piosenka - hymn szkoły ułożony przez polonistki i wuefistę do spółki tylko Hymn Polski. Naprawdę! A dzieciaki śpiewały w głos!


Hun Pierwszy Wspaniały w wieku 6 lat rozpoczął naukę w pierwszej klasie. Łzy się zakręciły!



Już ma kolegę, i już ma palce w górze. Oj, będzie Pani ciężko z wszystkowiedzącym na lekcjach.



Dzieci odebrały zestawy książek i ustawiły się do pierwszej wspólnej fotki klasowej. Reporterzy szaleli!




Ode mnie dostał worek na strój gimnastyczny, wypełniony na powitanie fajnych dni w szkole łakociami i drobiazgami.



Hun Drugi dostał też worek, na kapcie, do starszaków:



Aluś i Alusia powinni docenić wygodę i urok pieluszek uszytych dla Nich:



I już lecąc na fali jeszcze zużytkowałam poplamiony ręcznik i przerobiłam go na dywanik łazienkowy składając na pół i pikując. Plamę ukrywa kwiecie wycięte z obrusa i naszyte aby - aby zygzakiem.
Prowizorki najtrwalsze :)



Już miałam klepnąć - publikuj. Spojrzałam na zegarek - była 14.
Przypomniałam sobie, że Cycu podał godzinę 15 jako rozpoczęcie nauk na jego Sorbonie.
Poszłam więc do niego i przypomniałam, by się ubrał godnie.

Bez reakcji.


Mówię jeszcze raz.
Syn spokojnie odwraca głowę i mówi, że nie idzie.
- Co to znaczy "nie idę"?????
- Nie idę do szkoły, w piątek odebrałem dokumenty, nie jestem już uczniem.


OŻESZ!!!!!!!!!
Furia głosem wielkim, nie cackając się, mało wysublimowanym językiem, używając tych najbardziej zakręconych zakrętów i wszelkich pop...niewymownych, nie bacząc czy sąsiedzi słyszą czy nie, ogólnie w tych 102 cm mając co sobie pomyślą nakazała ubranie się i bieg wespół z matką-furią do szkoły!!!!!

Po drodze też sobie pofolgowała, tak, że psy wiały na oślep.
Turbodoładowanie włączyła, napędzana gniewem tak wielkim, że gdyby ją podłączyć do elektrowni to małe osiedle by zelektryfikowała mocą.
Męża powiadomiła.
Wpadła do sekretariatu!!!!!!!!!!!!!!!!

Po 20 minutach Synuś był znów uczniem, mamusia mówiła swoim głosem, pani z "dziekanatu" minę miała nieprzewidywalną, więc co sobie myślała - to jej.
I mój przypadek doskonale jest opisany w tym tekście :), bo co prawda ta pani również napomknęła o decyzyjności pani dyrektor w takich sprawach, lecz widok Matki Obolałej spowodował zesłanie i na nią Mocy!


REKTOR
• Przeskakuje najwyższe budynki za jednym zamachem, 
• Jest silniejszy od lokomotywy, 
• Jest szybszy od pocisku, 
• Chodzi po wodzie, 
• Rozmawia z samym Bogiem.
PROREKTOR
• Przeskakuje niskie budynki za jednym zamachem, 
• Jest silniejszy od lokomotywy parowej, 
• Czasami dogania pocisk, 
• Chodzi po wodzie gdy morze jest spokojne, 
• Rozmawia z Bogiem, jeżeli otrzyma specjalne pozwolenie.
DZIEKAN
• Przeskakuje niskie budynki z rozbiegu i o tyczce, 
• Jest prawie tak silny jak lokomotywa parowa, 
• Potrafi strzelać z pistoletu, 
• Chodzi po wodzie na krytym basenie, 
• Czasami Bóg zwraca się do niego.
PRODZIEKAN
• Ledwo przeskakuje budkę portiera, 
• Przegrywa z lokomotywą, 
• Czasami może trzymać broń bez obawy o samookaleczenie, 
• Bardzo dobrze pływa, 
• Rozmawia ze zwierzętami.
PROFESOR
• Odbija się na ścianach próbując przeskoczyć jakikolwiek budynek, 
• Może zostać przejechany przez lokomotywę, 
• Nie dostaje amunicji, 
• Pływa pieskiem, 
• Mówi do ścian.
DOKTOR
• Wbiega do budynków, 
• Rozpoznaje lokomotywę dwa na trzy razy, 
• Moczy się pistoletem na wodę, 
• Utrzymuje się na wodzie tylko dzięki kamizelce ratowniczej, 
• Bełkocze do siebie.
PANI Z DZIEKANATU
• Podnosi budynki i przechodzi pod nimi, 
• Zwala lokomotywę z torów, 
• Łapie pocisk zębami i go rozgryza, 
• Zamraża wodę jednym spojrzeniem... 
• ...Jest Bogiem.

tekst ze strony: www.educenter.pl

No to wszystkiego najlepszego!!!
Uczniom - by szkoła była ciepłym wspomnieniem, czasem zdobywania celów, szczytów, drogą do doskonalenia.

Nauczycielom - by ich Rodzice nie zjedli, by mogli - a nie musieli, by pamiętali swoich Wychowanków, by im się chciało.

Rodzicom - by marudząc na szkoły, nie wychowując dziecka w domu - kształcili go sobie prywatnie w domu. A tym normalnym - czasu dla swoich dzieci i doceniania każdego wysiłku swojej pociechy. Przekazujcie dzieciom radość z powodu bycia w szkole. Mimo wszystko.

Tego serdecznie życzy kulturalna na powrót Kankanka :)))))

29 komentarzy:

  1. Worek z łakociami fajna rzecz :). U nas pierwszaki w pierwszym dniu szkoły dostają od rodziców tytę - taki "róg obfitości" wypełniony słodyczami. Niektóre tyty są większe od swoich właścicieli ;)).
    Starszemu Hunowi powodzenia w szkole! Moje dziecię wybrało sobie szkołę na drugim końcu miasta i będzie 45 minut dojeżdżało w jedną stronę (zgodnie z rozkładem jazdy, bo jak będzie w rzeczywistości to czas pokaże). A plan lekcji ma taki, że będzie wracał do domu znacznie później ode mnie :(. No, ale taką szkołę sobie wybrał, to ma :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frasiu - tyta miała być, ale jak sobie pomyślałam, że ona do niczego się nie przyda, będzie po kątach się walać i w końcu w kuble to wybrałam worek. Tych nigdy dość, zawsze się przydadzą :)
      U nas to niezbyt popularny zwyczaj, dopiero teraz pojedyncze takie dzieci dostają podarunki. Dla nas to niemiecki zwyczaj. Sympatyczny.

      Usuń
  2. No wiedziałam, wiedziałam! Jesteś (byłaś? to można przestać?) nauczycielką!
    Bratnią duszę wyczułam!
    Zaczęłam szkołę i ja i dziecię młodsze. Starsze za miesiąc startuje.
    Powodzenia wszystkim!
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  3. Elu - byłam, czas przeszły dokonany, bez powrotu. Ale belfrem jest się do końca życia. To taki zarazek, to piętno, to coś czego nie da się wymazać.
    Po latach wspominam dobrze szkołę, uczniów. A gdybym została tam do dziś to być może byłabym strzępkiem nerwów, być może utopiłabym się w pracy.
    Odeszłam w chwale i glorii po wygraniu jakiegoś konkursu metodycznego na konspekt o rodzinie, czym zadziwiłam wszystkich. Nie konspektem, co porzuceniem stałej pracy, blisko domu, 18 godzin pracy (!!!!) :)))))
    Nigdy nie żałowałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę sama jeszcze raz przeczytać (tak już mam,że teksty, które mi się podobają czytam dwa razy, książki też) i podesłać Ślubnemu, który ostatni rok , podobno, jest belfrem, wykładowcą na uczelni wyższej też był;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu - oby zawsze miał dobre układy z każdym dziekanatem! To działa jak widać :)))

      Usuń
  5. Pięknie zaczęliście - Ty i Twoje Huny, plus Cycu - normalnie strach Wam stanąć na drodze. Dobrze, że moja kariera nauczycielska zaczęła się dziś daleko od Was ;-D Choć taka Babcia lub Mamcia-furia, to musi być fajne doświadczenie. A za cytat z educenter dzięki wielkie, prześlę Koleżance-sekretarce z mojej szkółki ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwko - mamcia -furia na synu ulubionym upust dała, powinnam olać i wywalić z domu, ale to jego ostatnia szansa. Dobra Kobieta z dziekanatu litościwa była i Moc miała! Chwalić Jej nie przestanę, słodyczy już naniosłam :)

      Usuń
  6. Świetnie się wszystko ogląda i czyta. A tak w ogóle, to dlaczego zabrano dziecku 1 rok z dzieciństwa ?
    Dywanik z odzysku jest prześliczny. Co do torby z łakociami, to u nas wogóle takiego zwyczaju nie ma. Ciekawa jestem skąd on się wywodzi ze wschodu ? czy z zachodu ? ale stawiam na wschod, bo mieszkam na zachodzie i nie znam tego zwyczaju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniurozello - bo czyta, słucha Trylogię, zna na pamięć duże fragmenty Zemsty, liczy doskonale w pamięci, rozumie ułamki, wpędza Panią z zerówki w koszmar, bo po prostu wymagał indywidualnego nauczania w zerówce. No nic po nim w przedszkolu.
      Dywanik jak to u mnie ze skąpstwa, bo szkoda było wywalić, jeszcze posłuży jakiś czas :)

      A zwyczaj obdarowania dzieciątek idących do szkoły ja znam z kręgów niemieckich. Mnie ta rozkosz nie dotyczyła, to nowy pomysł.

      Usuń
  7. O matko :-DDD Jesteśmy takie same - spokojne do czasu furie :-DDD

    A ten dywanik to się czasem nie ślizga po podłodze?? Kankanka z nogą w gipsie, albo i czym innym to nie jest dobra idea... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ata - bo póty dzban....
      Nic mnie tak nie wku...kuryku jak beznadzieja, jak głupota do entej, jak pasowanie, jak olewanie obowiązków, jak niechęć do wysiłku.

      Dywanik nie ma szans się ślizgać, bo on od ściany do sciany, się zaprze :)
      A na serio - jak inne dywaniki w typie ręcznika, te grubsze służą zaraz po wyjściu z wanny i u mnie to raczej jednorazowe użycie i trafiają do prania. Nie mogą leżeć takie mokre. To taki ociekacz po prostu powannowy.

      Usuń
    2. Aaa! No to ok! Bo już się bałam o całość Kankankowych członków ;-)

      Usuń
    3. Atuś - zacytuję Męża swojego: Mnie widłami by nie dobił :)

      Usuń
  8. A widzisz, tego nie wiedzialam, że to niemiecki zwyczaj. Rozjaśnilaś mi w głowie.
    Ja pewnie żle zrobilam, ze mojego mlodszego syna nie poslalam wraz ze starszym , o rok wcześniej. Przez to musiał w zerowce wyręczać panią i czytać dzieciom ksiązki. Uparłam się na tą zerówkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może on z Austrii... Frasia na Górnym Śląsku też zna ten zwyczaj. Muszę sprawdzić u wuja gugla :) zaintrygowałaś mnie!

      Co do wcześniejszej szkoły to czasem nie jest głupi pomysł, w tym wypadku zasugerowano Rodzicom po badaniach psychologicznych posłanie o rok wcześniej. Roznosił grupę bo nudził się.
      A tu mu dowalą zajęć, języków, będzie musiał na zadku przysiąść - zobaczymy.

      Usuń
    2. Aniurozello - mam taki link http://www.akademiamistrza.pl/userfiles/file/pdf/rzemioslo/S%C5%82odka%20wyprawa%20po%20wiedz%C4%99.pdf

      Usuń
  9. Oj a moje starsze dziecie idzie do szkoly we wtorek, natomiast mlodsze w srode. Zerowka zaczyna dzien pozniej. Na sama mysl, ze moje baby idzie do szkoly, zoladek mi sie wywraca z nerwow. Caly czas uwazam, ze pieciolatki powinny jeszcze siedziec w przedszkolu, a nie w lawkach.
    Trzymaj za mnie kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izo - też mi żal 5-latków, ale masz inny system, może racja jest w takim?

      Grunt, by kontaktu nie stracić z dzieckiem i swojego na niego wpływu :)
      Mocno trzymam kciuki!!!!

      Usuń
  10. To Cycu nieźle Ci podniósł ciśnienie ;)
    Nie zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga - myślałam, że mnie apopleksja złapie, a do szkoły na piechotę tak pognałam, że sama nie wierzyłam jaki mam czas. Powinnam chód trenować sportowo.

      Usuń
  11. Uwielbiam Twoje 'cytaty z życia'!!!!

    Trzymam kciuki za wszystkich Twoich szkolnych chłopaków! Aż mi serce stanęło na sekundę, jak przeczytałam "- Nie idę do szkoły, w piątek odebrałem dokumenty, nie jestem już uczniem." Dobrze, że masz Lwicę w sobie! Ja to raczej średnio sobie radze u urzędach itp, ale jak coś trzeba dziecku memu wywalczyć, to się też we mnie budzi - z pazurami, rykiem i jakimś uporem niezłomnym :)))

    Tytka, tyta czy też róg obfitości to dla mnie zwyczaj zachodni, najprawdopodobniej zaadoptowany z Niemiec. Z tego co wiem znany na całym Górnym Śląsku, wiem też że na pewno na Śląsku Opolskim. Ja mieszkam w Zagłębiu i tutaj z roku na rok jest coraz bardziej popularny. Moje dzieci mały tytki robione własnoręcznie przeze mnie :) Super pomysł z woreczkiem - w sumie właśnie o to chodzi - na szczęście i osłodę początków.
    Ściskam serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedzielko - myślałam, że go zabiję. zaliczył pierwszy semert i zamierzał znów się poddać. Cały czas tkwi w beznadziejnej sytuacji- nie widzi perspektyw dla siebie i nie chce podejmować starań. Nie mogę odpuścić. Nie mogę dopuscić do sytuacji, gdy będzie siedział cały dzień w domu przed kompem. Moja furia na nim się skupiła, pani w "dziekanacie" to ja się nie odwdzięczę za pomoc. To matka po prostu druga.

      A w szkole, już bez niego do jego dokumentów dołożę kartkę z informacją o moim telefonie i prośbą o kontakt w podobnych sytuacjach.
      Muszę to cichaczem załatwić by się "student" nie dowiedział.

      Tytka - tak, ja to na praktyczny worek przerobiłam, idea miała być taka sama. A niech się cieszy!

      Usuń
  12. A u nas dzień wariata :/
    Po pierwsze zaspaliśmy!!! Na 8:00 pierwsza lekcja, a my się ocknęliśmy 7:50
    Dziecko poszło do szkoły bez zjedzonego śniadania, z miętowym cukierkiem w buzi, bananem i jogurtem w plecaku...
    Plan lekcji był w zeszycie kontaktowym, który spoczywał w tornistrze dziecięcia, a my - rodzice jak te sieroty nie wiedzieliśmy, o której Hun kończy lekcje...
    Obiecuję następnym razem się bardziej ogarnąć jak Matka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E,... to fajnie!

      Nie możecie być bardziej normalni????

      Co ludzie powiedzą!!!! (że tak zacytuję ulubienicę, hłe, hłe)

      Usuń
  13. Trzymam kciuki za szkolne życie obu Hunów. Worek obfitości pokaźny. Ja też miałam "tytę" i moje dzieci też. I ja uwielbiałam wszystkie moje szkoły. Właśnie dziś rozmawiałam o tym z moim dziecięciem płci żeńskiej. Uważam się za niezwykle szczęśliwą, bo spotkałam w moim życiu świetnych nauczycieli, dobrych ludzi z pasjami, prawdziwych pedagogów. Moje dzieci, niestety, już takiego szczęścia nie miały. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owieczko, każdy jakiegoś turkucia spotkał w szkolnym życiorysie. Ale nie może być idealnie. ja tak jak Ty mam bardzo dobre wspomnienia z każdej szkoły. Zawsze miałam koleżanki i kolegów, zawsze wspaniałą Wychowawczynię.
      Najwięcej szkół pozaliczałam z Cycem - i tu mimo moich z nim problemów to nauczyciele walczyli. Nauczyciele- nie zgraja psychologów z poradni rozmaitych. Nauczycielom zależało. I mają w mym sercu zawsze wdzięczność, za wszystko.

      Usuń
  14. Piszesz jak książkę, a nawet lepiej. Tyle tematów, że o wszystkich wspomnieć nie dam rady.

    Może naruszę odrobinę mit pani z dziekanatu. Starszy robił licencjat we Wrocławiu. Ich PANI Z DZIAKNATU (mówili i mówią o niej dużymi literami z uwielbieniem w głosie NASZA PANI Z DZIEKANATU) rozmawiając ze studentami stała, cały czas była uśmiechnięta, znała odpowiedź na prawie każde pytanie, podpowiadała rozwiązania... zawsze miała czas. Ma w sobie taką naturalna uprzejmość i życzliwość, cudowna kobieta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lilko - ja też tak oceniam wszystkie Panie z Dziekanatu. One spod jednej matrycy. Zawsze pomagały i chyba to też powołanie, by chciało się chcieć. Niejeden łeb studencki był przytulony do piersi w złych chwilach. Ale to też zależy od otwartości, relacji.
      Jak ktoś się chowa z problemem to go na pustym placu nie znajdziesz. Grunt to rozmowa.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...