środa, 14 marca 2012

Test maszyny

Mistrz ostrzegł, żeby nie szyć jasnych rzeczy zaraz po odebraniu maszyny z naprawy, więc taką sobie kupkę spodni chłopięcych ponaprawiałam:



Zrobiłam to w jeden dzień, ale w spodniach z ociepleniem miałam kłopoty.
Zresztą, co bardziej firmowe te gatki to utrudnienia w naprawie większe.
.
Wszystko po to, by mama nie naprawiała, tylko kupiła następne!
Jakoś nie przyjmuję do wiadomości, że dziecięce spodnie MUSZĄ być ostebnowane z obu stron podwójnym ściegiem!
Dawniej, spodenki miały po wewnętrznej stronie, lub na bokach ścieg ozdobny, a wnętrze lub boki wtedy były zszyte po ludzku jednym ściegiem i owerlokiem. Rozpruwanie tego to i tak zabawa, ale nie będę pruć szwu podwójnego.
Natomiast będę unikać tych producentów.

Łaty na dziecięcych  spodniach powinny być nie tylko przyklejone, ale bodaj ręcznie przyszyte.
Nie kupowałam gotowych, zrobiłam je ze starych portek. Po wycięciu obrzuciłam je potrójnie zygzakiem stopniowo zwiększając jego rozmiar i zagęszczając.
Mam klej w proszku, więc nie bawiłam się termofolią, ani flizeliną, a tylko podsypywałam tuż pod łatę, aby uniknąć szpilek.
W zależności od modelu maszyną, lub ręcznie przymocowałam te łatki i aplikacje.

Dawno nie szyłam spodenek. Ale chyba czas do tego wrócić, bo wtedy będą łatwe w naprawie.
Oczywiście, można szyć takie dresy proste, wzór z głowy, talia na gumkę,


ale mały mężczyzna musi też mieć coś z zamkiem, kieszonką, pateczką, paseczkiem :).

Maszyna zdała egzamin rewelacyjnie. Szyje szybko, cicho, lekko.
Chyba długo nie kupię następnej, bo ta moja tak mnie miło zaskoczyła.
Po regulacji i przesmarowaniu fachowym  śmiem twierdzić, że teraz cała jej moc wyszła!

Po próbie na tych porciętach czas na kołdereczkę następną nadszedł:


to dość pilna sprawa, więc teraz ona ma pierwszeństwo. Brakło mi czegoś miłego na tył, lecę więc w miasto na poszukiwania, już by się pikowało - a tak przerwa techniczna. Wrócę kole południa :)

I jeszcze na koniec wyzysku ciąg dalszy.
Jedno z dziatek specjalizuje się w układaniu szpilek. Tu miał 3 lata, ale dalej pomaga. Teraz liczy dodatkowo.
Kiedy zapcham do końca podręczny szpilarz, on je przekłada do "trumienki", bo taką nazwę ma pojemnik na szpilki:


Teraz ma 4 i robi za audiobooka, bo mi czyta na głos gdy szyję, dziergam czy przędę.

18 komentarzy:

  1. o matko aniu wiem co znaczy sprawna maszyna a jak jeszcze z naprawy przyszla uuuuuuuuuuuuu to pol chalupy obszyte. taki maly audiobook to i ja mam;))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli stara ale jara ta Twoja maszyna.
    Możesz teraz szaleć na tej maszynie.
    Podziwiam za cierpliwość w wszywaniu tych łat, ja wymiękam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Z takim pomocnikiem i taką maszyną życie od razu staje się łatwiejsze :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko! tyle "spodzienek".... toż to prawię dla armii :))))

    ale pomocnik super.....

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy ja mogę przyjechać do Ciebie na szkolenie w sprawie naszywanie łat??:)) Bardzo ci to extra wyszło:)) a i takie dresy się bym chciała nauczyć szyć:))bo nie wyrabiam z portkami dla mojego audiobooka.....

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomocników to sobie przeszkoliłaś nieźle. A maszyna widać druga młodość chce przeżyć. Dobry fachowiec to skarb. Ja, jak się "ogarnę' z dobytkiem też moją zawiozę, może jeszcze trochę poszyje, bo priorytety póki co trochę inne są, więc nowej nie będzie. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Halinko - z podziwu nie mogę wyjść jaka ona teraz fajna! Przy gaciach obserwowałam czy kapie olej i tylko raz wytarłam nadmiar nad igłą, ale nic nie ubrudziłam. Bez maszyny to byśmy kwiczeli z tymi spodniami, a tak polatają chłopaki jeszcze.

    Asiu - no trzeba było, niby jeszcze całkiem się nie rozpadły, a tu nieraz po kilku dniach okno na świat. Trzeba zbierać na ten dom!

    Sylwka - ten Ptyś to bardzo dokładny, może te szpilki liczyć, skupiony zawsze. A to faktycznie wielka przysługa dla mnie :)

    Leptir - nadarli, naskładali to i sterta jest, każdy facet zasuwa na tych kolanach wiele lat, myślał by kto, że im to potem w pobożność przechodzi :)))

    Anust - nie ma sprawy. Jak będę inne zaszywać to z bliska pokażę bardziej twórcze podejście do łatania, bo te to na szybko.

    Owieczko - z lenistwa to czynię, tylko z lenistwa, bo potem mam pomocników :). Bez maszyny ciężko, oj jak brakuje!

    OdpowiedzUsuń
  8. Może jakbym miała maszynę testować, to też bym się zmobilizowała i łaty ponaszywała, a tak mąż obkupił mnie w sprzęt fachowy, nawet overlocka kupił, a leniwej żonie ciężko maszynę wyjąć, wmawia dziecku, że dziury na dżinsach są modne.
    Świetnie wyglądają te spodnie po naprawie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Od razu przypomniałam sobie jak ja naszywałam łaty na spodnie i cerowałam rajstopy do przedszkola .Takie były wtedy czasy.Teść był na wczasach na Węgrzech i kupił sobie taki duży swetr z dżerseju i kiedy pierwszy syn mi się urodził to dał ten swetr na spodenki.Szyłam ręcznie a wszystkie sąsiadki pytały gdzie takie ładne spodenki sprzedają.
    Widzę że maszyna sprawuje się super!Oby jak najdłużej!!!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ się tych portek nałatałaś :)). Świetnie teraz wyglądają! Na szczęście moi panowie kolan w spodniach już nie przecierają. Młodszy prędzej wyrośnie na długość, a wtedy nożyczki idą w ruch ;)).
    Widzę, że igielnik spełnia swoje zadanie ;))).

    OdpowiedzUsuń
  11. Muna - hi hi, ja też myślałam, że dziecięta mają modne spodnie. Uświadomiono mnie jednak, że to zwykłe dziury!!!!

    Zdzisiu - próby dalej trwają, tfu tfu jakoś idzie :)))))
    W życiu nic nie zacerowałam, poza zaszyciem na okrętkę, nie umiem, nie znam się, nie potrafię i basta :)))

    Frasiu - bez mojego igielnika to ja bym te szpilki połykała, siadała na nich, kot by mi je wyciągał - ja bez niego nijak!

    OdpowiedzUsuń
  12. Super, że maszyna działa. Tez mi się wydaje, że kiedyś ubrania jakieś takie trwalsze były....
    Fajny ten Twój szpilkowy audiobook :) Wyzysk dopuszczalny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. OK!...zrozumialam :)))
    ..oprocz prasowania ,bede Ci wysylac tez wszystko do latania hi hi hi :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak Tinki do latanie to mnie mietły brak odrzutowej :))))!!!!

    Aeljot - audiobook niezbędny, mało grymaśny i niepsujący :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam i ja podobnego w domu ale obsługuje tylko własne książki ;)

      Usuń
    2. Mnie też już nudnawo z Lokomotywą, czy Jurka statkiem :), trza mu Pilipiuka dać!

      Usuń
  15. masz kobito zaciecie, ale chyba tez bym tak zrobila, bo co tu kupowac nowego jedno wyjscie na podworze i nowe wyglada juz jak stare :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  16. No tak Jadziu, zaraz jak nie wydrą to palcem wydłubią, robota dla automatu :), chłopcy to jednak przerób mają, dla nich to jak zbroja powinny być gatki!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...