wtorek, 8 listopada 2011

Późnojesienne maliny z cukrem pudrem

W dalekim kraju, dawno, dawno temu zakupiłam czesankę o wdzięcznej nazwie Scarlet (merynos 21 mic+len).
Zostało mi ostatnie 22 deko. Sprzędłam więc z tego 2228 metrów singla.

Dofarbowałam merynosa 24 deko metodą "na gnieciucha".
Ten merynos według mnie to 23 mic.
Nie jest więc wiotki i łatwy do ufilcowania pod pachami, jak to lubi robić merynos 18.
Kolor dobrałam do kolorystyki Scarletki.


Moja metoda na gnieciucha to farbowanie w wodzie.
Wody jest minimalnie - tak aby wełnę tylko przykryła, nawet nie całkiem, część czesanki może wystawać.
Wsypuję farbę w proszku (w dowolnej kolorystyce) i lekko uciskam czesankę w kilku miejscach. Doprowadzam do pyrkotania i trzymam tak około 30-60 min, zależy od stopnia nasycenia.
Potem czekam spokojnie całą noc, farba się wchłania.
Farba dostaje się nierównomiernie i sama sobie tworzy melanże.
Z tego kolorku uprzędłam kolejnego singla o długości 1955 m.

Jak to połączyłam to uzyskałam takie motki o łącznej wadze 458 gramów:
- 517,5 m /128 g
- 520 m / 113 g
- 580,5 m / 142 g
- 336 m / 75 g





A na szybko w próbce wygląda to tak (nić przed blokowaniem, prosto ze szpuli):




Druty 3,5 będą najlepsze, bo to nie jest gruba nitka. Właściwie na 3  byłaby super, ale ja preferuję ciut grubsze druty i puchatą dzianinę, a merynos nie lubi ścisku.
Len dodaje śliskości.

Uprzędłam to w kwietniu, potem część zdjęć wyleciała w kosmos, a wczoraj całe pudełko z "Malinami z cukrem pudrem" spadło mi na łeb z górnej półki w szafie, więc dofociłam i przedstawiam dzisiaj dopiero.
Póki co wełenka ląduje do pudełka i czeka na zew, wenę, inspirację.
Nie mam na nią czasu.


A za chwilę resztka scarleta.....bo singla zostało......jak ktoś się doliczy......

24 komentarze:

  1. Śliczna wełenka Ci wyszła! Merynosa z lnem jeszcze nie macałam, ale próbka dzianiny wygląda bardzo ciekawie :). Jestem pewna, że wydziergasz z tego coś pięknego, jak tylko wena i wolny czas powrócą :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Aniu, pięknie Ci wyszło, jak zwykle. Ta alpaka pokazana wcześniej to też mistrzostwo świata. Zosia
    P.S. Byłaś już u Beaty?

    OdpowiedzUsuń
  3. Frasiu - dziękuję. Wena przyjdzie z czasem, bo tego mam mało.
    Leżą sobie Maliny, nie przeszkadzają, na oczy nie wchodzą to i mocy nabierają :)

    Zosiu - nie byłam, kiepsko u nas z pojazdami. Bóg kazał się dzielić z bliźnimi - to się podzieliłam :)
    Alpaka się spodobała. Już jest na miejscu. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  4. No świetna Ci wyszła.
    Podziwiam!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczna ta włóczka. A ja, jako znany łakomczuch, zwłaszcza na maliny, wydedukowałam,że masz jeszcze jakimś cudem maliny w ogrodzie:)))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Metoda na gnieciucha brzmi nadzwyczaj interesujaco...
    Sliczne kolorki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aś Appolinar - dzięki, monotematyczna trochę, ale ja lubię maliny!

    Anabell- MAM NA OGRÓDKU!!!! Przepyszne. Lekko zmrożone po nocy zeżarłam brudne z krzaka.
    A truskawki mi kwitną. Dwa krzaki.

    Anavilma - gnieciuch się spisuje, zero myślenia, tylko temperatury trzeba pilnować.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też od razu pofrunęłam myślą do pysznych malinek:) Wełnę w tym kolorze też bardzo lubię. Fajnie to wymyśliłaś! Jako 'macacz' wełny, wyobrażam sobie, że gotowa przędza jest ciekawa w dotyku. Bo że wizualnie bomba, to widzę:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Sabinko - no więc właśni, niby mamy jakiś zapamiętany dotyk w pamięci. Mnie merynos kojarzy się z miękkością taką zapadającą, puchatością uległą, a tu niewielki dodatek lnu wyślizgał go. W dłoni to ten merynos jest jakby lekko szorstki, ale przyłożyłam go do szyi, mojego miernika drapowatości i fajne to-to jest. W charakterze bardzo tweedowe ino kolorystyka z ogródka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ech, cudne... mój kołowrotek leży odłogiem całkiem. Połączenie kolorystyczne całkiem "moje" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudne motki :) Malin dziś miałam 10 sztuk, truskawkę jedną , ale skubańce dalej kwitną :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajnie ,że potrafisz takie rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Co uczynię coś w podobnym stylu to ląduje w przepastnej szafie - pozostanę na podziwianiu Twoich melanży, Tobie to jednak wychodzi lepiej:))

    OdpowiedzUsuń
  14. A to białe w dzianinie to skąd się wzięło?

    OdpowiedzUsuń
  15. Kolorystyka jest właśnie ekstra bomba!!! A merynosy są różne. Przędłam już delikatniusie 18 mikronów, które nie ugryzie i macałam szorstkie 24 mikronów, które może podgryzać. Chociaż głowy nie dam, bo szalik z BFLa owijam wokół szyi i nie gryzie - a wygląda na gryzący:) Ot zagadka

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak Ty to robisz, że gotujesz merynosa godzinę i on się nie filcuje??? Ja to wystarczy, że podgrzeję wełnę do temperatury 70 stopni i już jest podeszwa, dlatego zawsze merynosa farbuję w sokowniku, na parze. I nie wiem co robię źle.

    Podziwiam Cię Kankanko, za te Twoje kilometry cieniutkiej niteczki :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ann - no czyś oszalała, jak kołowrotek może sobie leżeć! Do roboty!!!!!


    Violu - a to znaczy, ze nie tylko u mnie tak cieplutko i niedługo wiosna. Jeszcze mi rukola rośnie! U mnie w ciągu poziomki, maliny się kończą ale są tak na spróbowanie.


    Malaalu - chyba każdy coś potrafi, a ja to lubię po prostu, a jak lubię to robię. Dzięki!

    E-wełenko - co ty piszesz? Przecież wszystkie Twoje wełenki są takie cudne!

    Agatko - a to białe to len właśnie, surowe włókna bielone, nierówne.

    Sabinko- jeszcze jest jeden myk przy zwijaniu w 2ply. Opiszę.


    Yarn - merynos pyrka, absolutnie nie wolno mu dać wysokiej temperatury! Moje merynosy pyrkolą w 80-90st, ale sprawdzam temperaturę i poziom bulgotania wody. Gar mam szeroki co pozwala szybciej stygnąć, ewentualnie pokrywką reguluję wzrost temperatury.
    Kiedy ufarbowałam w 70 st to farba długo puszcza. Przy 90 st nie ma szans - cały barwnik włazi.
    Jeszcze nic nie ufilcowałam. A jak już chciałam to bardzo się starałam.
    Przykładem jest kapelutek z merynosa, jeszcze nie jest taki jak sobie wymyśliłam mimo prania w pralce i polewania naprzemiennego :)
    Wełnę (owczą) mam taką jedną co się gotowała i też nic jej nie jest, po prostu całą noc dochodziła do siebie a potem przy płukaniu sprawdziłam wodę z kranu i tą z gara, aby były jednakowe.
    Może to wina mieszania?
    Ja na gnieciucha nie miętolę w garze, zostawiam na łaskę.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak się wkurzę, to będę eksperymentować. Na razie obchodzę temat łukiem, po kilku próbach porażka. Ostatnio wyjęłam z gara podeszwę, która nawet się nie zafarbowała,prawie cała farba zlazła podczas płukania, czyli za niska temperatura dla farby, a już gałgan filcu. Gar mam duży i szeroki, więc to nie kwestia gara, może to to mieszanie, nie umiem się opanować, żeby nie gmerać i nie wścibiać nosa :D

    OdpowiedzUsuń
  19. A czesankę masz odtłuszczoną? Bo jak farba złazi to może jej przeszkadza niewielki brud. Ja swoje czesanki zawsze w płynie do garów wcześniej taplam. Poza tym na sam koniec, jakieś 15 minut przed zakończeniem wlewam ocet. Ocet utrwala kolor. Lepiej działa w gorącej kąpieli niż w płukaniu. No i nie merdam bez powodu.
    W gnieciuchu tylko dociskam za bardzo wystające garby.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ocet również zapobiega filcowaniu bo zamyka łuski, bez sensu jest go dodawać na początku bo utrudni wchłanianie. Farb używam najtańszych do bawełny za ca 2 złote.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie, no wełna czyściutka, z WoW, w sokowniku farbuje się doskonale. Ona po prostu się nie dogotowała, a już się filc zrobił. Będę próbować dalej.

    OdpowiedzUsuń
  22. Wszystkie z Wow wymaczam jednak też w ludwiku.

    OdpowiedzUsuń
  23. Aniiiu.....piszesz o tych przędzeniach, farbowaniach, podajesz jakieś liczby/wymiary/rozmiary....nic z tego nie kapuję....nawet nie bardzo sie staram, hihi. Chyle czółko przed Twoimi umiejętnościami :)) A ten kolor farbowania na gnieciucha.....smakowity bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ostatnio napotkałam tą wełnę w szafie i na zdjęciu ona taka szarawa, ale nabrałam na nią ochoty do dziergania

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...