sobota, 11 czerwca 2011

Summer In The City

Czeka mnie pracowite lato.
Również z tego powodu, że trafia mi się chwilowe zajęcie w najwspanialszym miejscu na ziemi, w przybytku rozkoszy i zauroczenia oraz niepohamowanych żądz!
I nie jest to agencja towarzyska ani night-club :))))

Nie nadwyręży mnie i nie sponiewiera, ale zawsze coś! Będzie na waciki! :)

Kto wie, czy nie pomógł piękny naszyjnik, który potraktowałam jak talizman i zabrałam na rozmowę - bo ofiarowała mi go z serdecznym słowem Anabell!

Naszyjnik wakacyjny - od patrzenia na niego robi się miło, przyjaźnie, radośnie.
Pasuje do moich rzeczy, bo jestem zielono-turkusowa przeważnie.
Jak wyjęłam swoją sukienkę w muszelki - to naszyjnik mimo powtarzalności wzoru świetnie pasuje, wypełnia idealnie wycięcie i już mnie pytano, czy ta suknia była w komplecie!

Anabell - DZIĘKUJĘ!!!!!!


Lato w mieście mi nie straszne. Mam tu wszystko:
Moje miasto ciągle nie poznane, moje ulubione łąki nad Odrą nie udeptane, moje dzikie zarośla na opalanie, mój ogródek, cywilizacja w centrum, ludzie bliscy i nieznani.
Mój dom, który wymaga bytności i rodzina o którą lubię się zatroszczyć czasem.
Moje robótki, które mogę jak chcę zamieniać kolejnością.
Moje zwierzaki, które czasem w całości wywożę na zielone, a kotom potem wyszukuję kleszczy.


Znakomity Joe Cocker zawsze latem tą właśnie piosenką dodaje mi skrzydeł.
To jeden z moich ulubionych utworów, słucham od lat i od lat mi się podoba.
Wyszukałam dla Was i siebie świetne nagranie koncertowe, bo tu czuć tą muzykę!



Lubię tego słuchać głośno, lubię przy tym utworze tańczyć i lubię lato w mieście!
Właściwie to mogłabym się z mego miasta nie ruszać, no chyba, że pod Sieradz :)))))




I z ostatniej chwili:
Wczoraj podaję obiad - ziemniaki z koperkiem, pieczone udko i surówka z pomidorów z cebulą.
Mąż zjada wszystko. Po czym patrzy na mnie uważnie i mówi:
- muszę odszukać w necie ten przepis na surówkę!
- przecież to zwykłe pomidory z cebulą, dodałam oliwy i przypraw!
- Aniu, ten przepis jest arcyciekawy! Wszędzie gdzie go czytałem stało jak byk:"pokroić cebulkę w talarki", ewentualnie "posiekać drobniutko", czasem w starszych wydaniach pisali "usiekać", ale takiego, gdzie napisali "porąbać jak leci" nie widziałem!!


Następnym razem będą ogórki w folii z kiełkami!


25 komentarzy:

  1. Anonimowy11/6/11 08:59

    Może to durnie zabrzmi ,ale lubię Twojego małża :)))
    Laura

    OdpowiedzUsuń
  2. :)))) Mężowi powiedz, że to przepis z Pomorza - tylko tam jadłam ( bardzo dobre zresztą) zupy, w których jarzyny wyglądały jak porąbane tasakiem :)).
    Gratuluję pracy! Zdradzisz gdzie będziesz pracowała? Z Twojego opisu podejrzewam jakąś galerię, ewentualnie pasmanterię :).
    Lato w mieście może być całkiem fajne. Nie dalej jak wczoraj mój syn stwierdził, że nie ma sensu nigdzie wyjeżdżać, bo nigdzie nie będzie miał tego co w domu a jeszcze trzeba za to płacić ;)).

    OdpowiedzUsuń
  3. Laura - i Ty przeciw mnie? A raczej mojej porąbanej cebulce? To co, miałam se palce nadstawiać? Jak bym przędła????? :)))))

    Frasiu - tak mu powiem! Dorobię do tego jeszcze legendę jakąś, że tak ma być!
    Miejsca pracy nie mogę na razie zdradzić.

    OdpowiedzUsuń
  4. ... porąbać jak leci...
    Ty wiesz Aniu, że ja też tak robię... bo mimo, że nie przędę to perspektywa urabania sobie palów nastraja mnie tak jakoś strachliwie...
    Pozodzenia w pracy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy11/6/11 11:33

    Aniu - gratuluję! Jestem przekonana, że ze swoją pasją zostaniesz tam na zawsze :)
    I za to będę trzymała kciuki.

    Rozumiem rąbanie, u mnie drobne krojenie kończy się w szpitalu :)))
    Fanaberia

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam tę piosenkę!!! Jak tylko przeczytałam tytuł posta, od razu zabrzmiała mi w głowie :) Cieszę się z pracy razem z Tobą, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Piosenkę lubiłam i lubię nadal.
    Miło, że ułożyło się miastowo i do tego będzie z tego kasa.
    A Mąż - no cóż...docenił indywidualność Twojej kuchni i jej oryginalność :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja w ogóle nie rozumiem, dlaczego tę cebulę trzeba kroić, siekać czy rąbać. Nie można wziąć w rękę i po prostu zjeść? Uwielbiam cebulę z solą i suchym chrupiącym chlebkiem (skórką od chlebka raczej), na koniec tak się ją wygryza przy ogonku. Pyszne jedzonko :-))))

    Aniu, jak się cieszysz, to ja też, znaczy się fajnie będzie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy11/6/11 15:36

    ... podwójna porcja kiełków, to za mało >:P

    OdpowiedzUsuń
  10. Millu - opowiem o moich przypadkach kuchennych i udokumentuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Basiu - sama rozumiesz, że rąbane musi być!
    Zostać tak na stałe to raczej nie, ale wakacje mogą być pożyteczne. Nie jest to bowiem pracownia przędzenia :))))

    OdpowiedzUsuń
  12. Kachazet - są takie utwory, które można kochać całe życie, jak książki, jak filmy. I to jeden z takich moich. Od kiedy go usłyszałam po raz pierwszy podoba mi się stale.

    OdpowiedzUsuń
  13. Aeljot - ja czasem w kuchni tracę za dużo czasu. muszę to zajęcie wykonać, ale ani pomysłów, ani serca, ani umiejętności....

    OdpowiedzUsuń
  14. Lilka - jadłam kiedyś bigos z taką cebulą, pycha!
    Dokładnie tak jak piszesz, jedzenie cebuli w całości powinno być szerzej znane. I strach o paluchy zaniknie.
    Cieszę się, cieszę bo fajne miejsce no i grosz też się przyda bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  15. Elu - myślisz - dać mu potrójnie? To jeszcze mu mogę kompot z rabarbaru z tymi włóknami podać.
    To jest pomysł! Albo zupa owocowa.....

    OdpowiedzUsuń
  16. Aniu dobre - "ale takiego, gdzie napisali "porąbać jak leci" nie widziałem!!" - bardzo mi się to spodobało, naszyjnik typowo wakacyjny, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Irenko - mam się z tym chłopem!
    Naszyjnik jest cudny!

    A czy Ty wiesz, że z tydzień temu próbowałam frywolitkować? Opornie mi to idzie.

    OdpowiedzUsuń
  18. No faktycznie idealnie pasuje do Twoich kolorków :) Piszesz o tym jedzeniu tak,że aż mi się jeść zachciało :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Malaalu - wróciłam niedawno z działki i teraz ja przebierając paluchami po oparciu fotela czekam na obiad!

    naszyjnik jest jak ulał!

    OdpowiedzUsuń
  20. Faktycznie naszyjnik wygląda jak komplet z sukienką :)Cudny jest :)
    A lato w mieście pewnie,że nie straszne ,ja akurat mieszkam na wsi i nieraz brakuje mi "cywilizacji" :)
    Piosenkę lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  21. To cała słodka Anabell!
    Tylko dlaczego nie pokazujesz nam tego kompletu na sobie a na zimnym i sztywnym plastiku????
    Gratuluję roboty i trzymaj się w niej mocno.
    Oboje jesteście niepowtarzalni, wszak to nie pierwszy przykład Waszych arcyciekawych dialogów!
    A jak Ci się znudzi wszystko, to przyjedź do mnie!!! U mnie p-r-a-w-i-e jak na wsi.

    OdpowiedzUsuń
  22. Aniu gratuluję zdobycia pracy. Nie ma nic lepszego na świecie, jak robić cos, co sprawia przyjemność i jeszcze jakiś tam dochód przynosi. No i gwarantuje wyjście z domu, to ważne dla higieny psychicznej.
    Mężowi powiedz, że to surowka, a w niej wszystko jest grubo cięte, a nie popierdółka czyli pomidorki z cebulką do kanapek.

    OdpowiedzUsuń
  23. _Bardzo_ Ci dziekuje za wszystkie mile komentarze :-)

    Sukienka w muszelki jest sliczna! Summer in the City uwielbiam, zawsze jak w telewizji leci Die Hard to sie wgapiam w poczatkowa scene i z radoscia czekam na eksplozje :-)))

    OdpowiedzUsuń
  24. nie rozumiem w czym porąbane ma być gorsze od pokrojonego - a co to za różnica jak się w żołądku że tak powiem wymiesza :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Już lubię Twojego Męża - urocze poczucie humoru (mam wrażenie, że znam je z własnego małżeńskiego podwórka ;-)
    Życzę powodzenia w nowej pracy - oby było ciekawie :-)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...