poniedziałek, 15 listopada 2010

Czasem trzeba pochorować

Źle się czułam od tygodnia, w piątek jednak powiozłam nas na spotkanie jakie sobie co roku urządzamy u przyjaciół z okazji 11 Listopada.
Mus było jechać, bo przyjaciele wyprowadzili się poza Wrocław.
Do gęsiny, którą co roku Małżonek piecze woda ognista się zdarza, więc nie chcąc nocować postanowiłam za kierowcę popracować.

Małżonek poużywał, ale to ja w sobotę obudziłam się z młotem w głowie.
Rano Pan poszedł na spacer z psem, a ja postanowiłam w tym wyrku zostać. Gardło odmówiło posłuszeństwa, zatoki buzowały.

Zabrałam sobie robótkę na chwile przebudzenia, ale zaraz zjawił się pies w łóżku i strasznie dogrzewał oraz warczał na każdego, kto zbliżył się do Pańci.


Z przyjemnością obejrzałam Shreka posypiając kilka razy w trakcie


A kiedy pies sobie poszedł, Pan podał rosół z domowym makaronem do wyra.
Zaraz potem puste miejsce w łóżku po psie zastąpił Behemot, który zawsze pcha się w pościele i co noc próbuje spać z nami. Wywalamy go po około 15 minutach, bo grzeje jeszcze mocniej niż pies.


Polookał, stwierdził chyba, że Pani wczorajsza i zaraz padł.


Więc strzeliłam mu fotkę na pożegnanie, bo postanowiłam opuścić łoże pełne obcych.
A on bezczelnie od lampy się zasłonił i udawał tak sennego, jakby tydzień nie spał.


Pańcia zajęła fotel.
Nie da się chorować w takich warunkach.
Dzisiaj więc wybyłam na działkę, tam gardła nie muszę używać. A że cieplutko u nas i pszczółki latają, biedronki łażą oraz zaczynają wyrastać tulipany to i choróbsko mija.

15 komentarzy:

  1. Wam we Wrocławiu to się jesień z wiosną pomyliła chyba. Z drugiej strony, czy może być coś piękniejszego niż ciepła i słoneczna jesień? Nie może! To niech te pszczółki, biedronki i inne fruwate radośnie biesiadują. Błędnie w obawy wpadłam, że tylko na naszych wsiach taka dziwota, ufff...!
    Zdrowiej Aneczko, już Ci wystarczy! Przegoń podlece w cały świat!

    OdpowiedzUsuń
  2. oj ale sie Ciebie chorobstwa uczepily ,kopnij je w sam zadek i niech zmykaja:))
    a na drutach widze cos niebieskiego i to w duzej ilosci sie nawinelo:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale szlachetne imię dla Kota... wow... A we Wrocławiu niestety dziś chlapa.... brrrrr.... aż mi się do roboty nie chciało poleźć.....
    Zdrówka życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No, faktycznie trudne masz warunki do chorowania w domu ;). Za to zwierzaki masz śliczne :). Dużo zdrówka życzę i dziergaj, bo bardzo jestem ciekawa co będzie z tego niebieskiego :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale od kotów to się zdrowieje przecież :-) Swoją drogą, to masz Ty się z tym chorowaniem. Tak sobie myślę, że te stresy z Ciebie tak wychodzą teraz.... oby jak najszybciej i najłagodniej. Ściskam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ula - nazbierało mi się to teraz wyłażą choroby, ale nic to, tylko gardło i duszności, ale ręce wracają do mnie, jeszcze tylko lewa ręka (koniuszki palców) zdrętwiałe! Martwię się, że te głupie tulipany rosną i wylazły już z ziemi te których nie przesadzałam, padną w czasie mrozów. Te które posadziłam w październiku na pewno przezimują.

    Domma - niebieskie się już skończyło, ale nie jestem pewna czy to ostateczna wersja :)

    Millu - zachlapany Wrocław i ja dziś przebiegłam prawie na ukos cały w poszukiwaniu dostatecznie pięknego koloru włóczki :), na szczęście już na Hali Targowej upatrzyłam i nabyłam. Dzięki za życzenia!
    Imię kota oczywiście z Mistrza, ale idealnie dobrane... kiedyś opiszę

    Frasiu - dlatego rzadko nawet chora leżę, bo skaranie z tymi gadami.....
    Też pięknie dziękuję za życzenia zdrówka i niedługo pokażę niebieskości.

    Frasiu -

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdrowiej prędko.
    A kot wyciąga chorobę :)
    Acha, to niebieskie wełniane też dobrze robi na przeziębienie, legenda mówi, że niebieskie, wełniane, ubrane na gołe ciało najlepiej wygrzewa. No i jeszcze herbatka z malinówką :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Lilko - tak właśnie sama pomyślałam, w życiu tak mi się choroby nie zwaliły na raz!

    Irenko - chyba dlatego tak się do mnie garną. Dzięki niebieskiemu już czucie w palcach wróciło! Ale fantastyczny przepis, muszę sobie podkoszulek z niebieskiej wełny upleść! Ja w takie rzeczy wierzę! A malinówka - faktycznie mam! Taka z procentami jak najbardziej, o żesz zapomniałam o niej całkiem, jutro z rana zacznę kurację!

    OdpowiedzUsuń
  9. oj oj było trzeba w wyrku zostać może jednak? Zdrówka życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Madziulko - musiałabym nogi połamać :). Pół dnia wystarczy. Za bardzo mnie nosi. Kuruję się :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana, zdrowiej!
    Dlaczego psa tylko kawałek? Bardzo bym chciała zobaczyć całego.

    OdpowiedzUsuń
  12. Maryno, mija złe, dzięki! Piesa pokażę niedługo :)

    Emade - dzięki! Pogoda nie wywala mnie z domu, więc jest szansa, że jednak szybciej wyrzucę wirusy!

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj, dobrze tak się wygrzać, jeszcze zwierzyniec domowy pomaga:)
    Zdrówka życzę!

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj bidulko! Nie zauważyłam tego posta.
    Fakt - żeby chorować, trzeba mieć trochę szczęścia ;-)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...