piątek, 17 września 2010

Klasa

Nie bez kozery był mój poprzedni post. Horoskopowy.


Od 12 września jestem WOLNYM CZŁOWIEKIEM!!!!!!!!!!!
Rozstałam się bowiem z Najdoskonalszą!


Już w marcu wiedzieliśmy, że Doskonałość przenosi firmę na wieś. 25 km od miasta, jadąc autostradą, mijając taki węzeł gdzie zawsze są korki.
Kazała nam od razu deklarować czy przechodzimy. Zapowiedziała brak wsparcia finansowego i zasugerowała zakupy samochodów lub dogadanie się i jazdę wspólnie z kilkoma osobami składając się na paliwo. Deklarowała również, że z pewnych źródeł wie, iż miasto uruchomi połączenie miejskie.

Ja wiem, że tysiące ludzi dojeżdża.
I czasem jest to dokładnie taka odległość i większa. Ale koszty mojego dotarcia samochodem do pracy wyniosły by ok 300 zł na m-c, czas dojazdu ok 30 minut najszybciej, ale powrotu 1 - 1,5 godz. Atmosfera niesprzyjająca całkowicie plus brak perspektyw dalszego awansu. No i nawet najlepszy pojazd potrafi w zimie odmówić jazdy, a wtedy trzeba mieć jaką inną drogę dotarcia. U nas - zmuszałaby do brania urlopu na cały dzień.
A połączenia miejskiego nie będzie! Za to pojawili się przewoźnicy po 8 zł za kurs.
Koleżeństwo zaś ustaliło cenę 5 zł :))))
Do przystanku najbliższego Polbusu kilometr drogą bez pobocza. Co będzie zimą?


Na moje sugestie małżon odpowiadał: A masz inne wyjście?
No nie mam.
- Pracuj więc, póki masz robotę 5 minut od domu i nie myśl! I czekaj, cuda się zdarzają!

Nieopatrznie jedna z nas od razu po zebraniu zgłosiła, że to nie dla niej i piekło jakie sobie zgotowała zakończyła wypowiedzeniem już w na początku czerwca.

A ja trwałam, podjęłam się nowych obowiązków w zamian za urlop w lipcu na wsi.
Kiedy po urlopie wróciłam do pracy, po dwóch dniach przypominałam wrak.
Mąż dodzwaniał się do mnie i słysząc niknący głos pytał czy jem, i czy z talerza i sztućcami.

Okazało się, że Radość o Poranku zatrudniła kolejnego handlowca z dostawcą (kolejne dla mnie dodatkowe 20 minut pracy codziennie) oraz podjęła współpracę z Mennicą Polską, a mnie zrzuciła pomysł na rozliczanie bez umożliwienia przeczytania kontraktu.
Wygrzebała też zaszłość po poprzedniczce, czyli nie zrobioną inwentaryzację środków trwałych i wyposażenia (koleżanka miała na to 3 miesiące) i "uzgodniła" że ja to zrobię w tydzień!
Dodatkowo jako detal zupełny otrzymałam również w gratisie możność zastępstwa koleżanki, która dwa tygodnie spędzała w Chorwacji. Poza tym, jako księgowa dostrzegłam różne szwindle i mataczenia, oraz przeżyłam próby wykorzystania mojej osoby do usankcjonowania pewnych posunięć i przymknięcia oka.
Bosko było! Schudłam 4 kilo.

Zbliżał się koniec pobytu na starym miejscu. Jazgotała coraz bardziej kłócąc się z dzierżawcą o stan naszych pomieszczeń, o budowę nowej siedziby i o......... swoją chałupkę, budowaną o dziwo o kilka kilometrów od nowego miejsca!!!!!

Kiedy pojawiło się na moim biurku pismo zmieniające mi miejsce pracy jak zbity pies wróciłam do domu.
Moja cała rodzina stanęła po mojej stronie, a chłop walnął pięścią jak Boryna i rzekł:
- W domu mi posiedzisz, poprzędziesz, posprzątasz. Więcej z ciebie pożytku w domu! A Szmata #^!@%^ ana nie będzie tobą pomiatać!

Opanował mnie strach!
Straszny!
Postanowiłam w przepisowym terminie powiedzieć Królowej o decyzji.
Nie ukrywam, że o kasę też chodziło. Więc oceniając realnie co robię, za co jestem odpowiedzialna miałam gotową cenę sprzedaży niewolnika.
Bałam się tak bardzo, jakbym życie miała stracić na tej rozmowie. Wyobrażałam sobie spotkanie i budziłam się zlana potem w środku nocy. Odczekałam tydzień i wparowałam na spotkanie.


W jednej chwili przestałam się bać. Rozmowa przebiegła w trzech etapach:
- zastraszenie
- próba wzbudzenia u mnie ambicji
- serdeczna matka i przyjaciółka.

Olałam wszystkie wywody po przedstawieniu swoich argumentów, raz je powtórzyłam, a potem siedziałam jak gęś i wszystko po mnie spływało.
Teatralnie nawet łzę uroniłam (na atak, że moja rodzina się nie liczy ze mną, i ja teraz w dresach, i nie ubiorę się do ludzi, i zrobią ze mnie sprzątaczkę i posługaczkę, i pracy dla staroci nie ma i przecież mogłaś mi powiedzieć w marcu!!!!)

Hm, w marcu..... do tego czasu sto razy bym była na skraju samobójstwa.

Nieszczęście owej kobiety polega na tym, że ja się nauczyłam DUŻO!
Mało tego, w Zarządzie miałam przyjaciół!
Wiedziano powszechnie, że to ja decyduję w niektórych sprawach tak naprawdę, a moje Bogi nie wiedzą o co chodzi.
Nieszczęściem też było to, że miałam kontrakt na czas określony do 2012 roku i dwa tygodnie wypowiedzenia!!!!!
Nieszczęściem było to, że nie słyszała ode mnie: Dość, nie dam rady! Bo dawałam.

Cudownie!

Danie mi podwyżki nie było przewidziane w planach, obawa, że inni też o to wystąpią przeraziła Ekscelencję.






***********************************
Do nowej firmy mnie wożono i odwożono. Nie będę więc o diety się starać. Wykorzystałam jedynie dwa dni na poszukiwanie pracy, a za urlop mi zapłacą.
Czekam jeszcze spokojnie na świadectwo pracy i odprawę. Chociaż Bogini zapowiedziała, że nie dopuści abym ją otrzymała :)))))))))))

Pani z Inspekcji Pracy poradziła, abym w ogóle się nie odzywała na temat finansów, a po rozliczeniu mam dać znać im. Urządzą sobie wycieczkę za miasto.

W pracy ostatni dzień byłam 8. Pożegnałam się ciastami.
Od koleżanek dostałam filiżanki z talerzykami, śliczne pojemniki metalowo-szklane, czerwonego t-shirta reklamującego mój ulubiony dopalacz w niespotykanie rzadkim rozmiarze M (firmowe gadżety z reguły mają wielkie rozmiary XXXL)oraz czekoladki w metalowej szkatułce idealnej na duperele robótkowe.
Były łzy.

Jejmość nie uczestniczyła w oficjalnym pożegnaniu ciężko na mnie obrażona, ale ja na koniec pracy sama wkroczyłam w jej komnaty i powiedziałam: To buziaczki na koniec!!!
Widok jej zdumionej gęby - BEZCENNY!!!

Trzeba mieć klasę, do końca, chociażby uwierało.
Ja ją chyba zachowałam, pracując do końca, urządzając biuro, przygotowując chociaż w kawałku następczynię. Wszyscy się spodziewali, że L4 będzie moim wybawieniem.

No i tyle.
Teraz będę miała trochę więcej czasu i uśmiechu :)))) chociaż mimo tego co przeszłam i tak pewnie choruję na głupkowatość weselną. Bo kocham życie!


PS. Dziękuję Wszystkim Wam, którzy wiedząc co przeżywam trzymaliście kciuki, dawaliście rady, byliście w pobliżu. To jest dla mnie skarb, to jest ważne.

31 komentarzy:

  1. i mąż Boryna do słusznej decyzji Cie namówił, przekonał, nakłonił!!
    Poradzisz sobie, a jest szansa, że kolejny raz na wampira już nie trafisz!
    Pani bez klasy należy życzyć odrobiny choć szczęścia i radości w życiu.
    Teraz będzie tylko lepiej. Nic bez przyczyny się nie dzieje! Przed Tobą samo najlepsze!
    ściskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. o rany....ja chadzam tylko po wpisach multipowych.....strasznie dużo się dzieje u każdej z Was, która pisuje gdzie indziej....
    Aniu, trzymam za Ciebie kciukasy....
    Gratuluję myślącego Małżonka. Durne szefowe to zły pomysł, a zdrowie psychiczne ma sie jedno....no chyba ze naprawa była nienaganna :)))
    A poza tym, zawsze uważałam, że nic się przypadkiem nie dzieje....zobaczysz, że teraz na pewno przytrafi Ci sie coś miłego, lepszego:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie! :-)
    Wolna kobieto, oczekuję nieustająco Twojej wizyty. Jak z grubsza się oporządzisz to dawaj halo!

    OdpowiedzUsuń
  4. wiedźma nie szefowa!!
    cieszę się że wyszłaś z tego całego zamieszania nie za mocno poobijana (znaczy mam nadzieję), mhhh i wiesz trochę zazdroszczę Ci tego mężowskiego walnięcia w stół i przykazu zostania w domu - jak ja bym tak chciała ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu, gratuluje ci twojej postawy z klasa. Chociaz zastanawiam sie, kto tu ma klase ty czy twoj maz? Nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo!!!! nie wierze, ze nie znajdziesz pracy w okolicy swojego domu z TAKIM fachem. Moze tez to tak zwane kury domowej obowiazki dobrze wyjda dla ciebie i twojej rodziny.
    Chociaz musze ci sie przyznac, ze musialam przeczytac kilka razy slowa twojego meza "W domu mi posiedzisz, poprzędziesz, posprzątasz. Więcej z ciebie pożytku w domu!...". Mojemu do glowy by to nie przyszlo. Szczegolnie to...poprzedziesz....Gdy tylko wyciagam druty, on dostaje bialej goraczki. A wyobrazasz sobie jakbym zaczela wyciagac kolowrotek?
    Aniu, powodzenia i glowa do gory. Swiat nie konczy sie przeciez tylko na jednym stolku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś wielka :)
    Nerwy, zła atmosfera -wspaniale to wytrzymałaś. I odeszłaś z klasą a to najważniejsze.
    Teraz już tylko rozkoszuj się wolnością:)

    OdpowiedzUsuń
  7. brawo!!!!
    Za to co przeszłaś należy Ci się duża chwila odpoczynku, a potem praca z której Ty będziesz zadowolona;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziewczyny już wszystko powiedziały, odpoczywaj, ciesz się wolnością :)Wszystko się ułoży po Twojej myśli, bo zasługujesz na to!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ula - wierzę, że szczęście przede mną jest i będzie! Wierzę też, że tak jak piszesz - nic bez przyczyny.

    Moniś - ja się cieszę, że się objawiłaś u siebie na multi i blogu, i radość czuję z faktu bezrobocia! Też mam takie zakapiory nieskończone z braku czasu.

    Agatko- zbieram moce i siły, jeszcze wizyta dekarza i faceta od pieca (mały kataklizm remontowy), stęskniłam się!

    Madziula - faktycznie to jest wiedźma. Nie ja jedna przez nią cierpiałam, na wszystkich się wyżywała, tylko ja się odważyłam, bo dość! Na pocieszenie: mimo wszelkich diet na które wydała ok 10 000 jak mi powiedziała, PRZYTYŁA!!! Super, i niech się toczy już nie na moim widoku.

    Izo - kołowrót zawrócił w głowie też mojemu mężowi - bardzo mu się to podoba jak siedzę i przędę. Drutów nie lubi - bo ja zwykle milknę i wyłączam się, nie ma ze mną wtedy kontaktu, a lubi czynnego słuchacza. Wie, że mądre miny które robię potakując, czy wyrażając jakieś mrychnięcia nic nie znaczą i ja go nie słucham! Nie kazał gotować, bo to jakby kara za życia dla mnie za niewinność a dla niego rola życiowa w domu - lubi jak nam smakuje!
    Stołków jeszcze wiele, nauczyłam się być elastyczna, a i korona mi na głowie nie przyrosła na stałe, czasem tylko miewam dąsy.

    Aeljot - dziękuję! Tak sobie myślę, że powinno się zawsze po sobie poskładać, posprzątać i nikomu życia nie utrudniać. W końcu to moją pracę nie Królowa podejmie, ale inni niewinni.

    Basiu - jestem pełna podziwu dla wielu osób, które już jakby te dwadzieścia lat mają za sobą i cieszę się życiem, uczą się nowego, nie poddają się! Fascynuje mnie np Twoje hobby - coś niesamowitego w tym paleniu fajki! Jesteś niezwykła i ja też muszę taką być!
    Powalczyć o swoje, zdobyć co mogę, cieszyć się tym co mam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zula - serdecznie dziękuję! Mam nadzieję, że kilka zaległości uda mi się skończyć a potem nie będę zawadą!

    OdpowiedzUsuń
  11. Aniu, pozdrawiam serdecznie i cieszę się, ze złe chwile masz za sobą:-))) A przy okazji mogłaś - pewnie kolejny raz - odkryć, jak bardzo możesz liczyć na męża. To naprawdę dobre chwile w tych beznadziejnych :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lilko - to fakt niezaprzeczalny - udał mi się ten chłop. Często jazgoczemy na siebie, ale jak trwoga to wzajemnie się podpieramy. I ja wiem, że tu bajki nie będzie za chwilę, bo nam po prostu brak kasy zajrzy w oczy, ale honor ważniejszy i wiara, że musi dalej się udać.
    On przeżył brak pracy i nieumiejętność prowadzenia własnej działalności, spotkał też takich wampirów, wtedy ja biegiem z opiekuńczego z małym chorym dzieckiem biegiem wróciłam do pracy, bez fochów. I kiedy płakał z bezsilności ja z cienkiej kasy nauczycielki za niepełny zastępczy etat pchałam wózek dalej.
    Długi spłaciłam za ten okres już w nowej pracy, kiedy to nagle zaczęłam zarabiać nieprzyzwoicie dużo. Los mi szczęścił.

    OdpowiedzUsuń
  13. Aniu - męża masz takiego, że tylko klonować ;-)

    I jak? Znowu normalnie oddychasz? Fajne uczucie, prawda? :-))

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy18/9/10 14:51

    Czesc Aniu, ja tak tylko mrukne niesmialo ze of 15 do 17 sa tu u mnie 'targi' krzyzykowo-dlubankowo-welniasto-szyciowe i inne takie ;)
    a ze wola jestes....a bilety samolotowe tanie...
    MagdaP

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy18/9/10 14:51

    wolna jestes - tak chcialam napisac... MP

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy18/9/10 14:58

    tak cos mnie tknelo coby daty sprawdzic... no i znowu przesuneli - teraz jest ze od 28 do 31 Pazdziernika a nie jak wczesniej napisalam 15-17. Nosz juz drugi raz mi takie kuku robia.
    ale oficjalnie zapraszana jestes na zlot szalonych robotkowiczow.
    MagdaP

    OdpowiedzUsuń
  17. Ależ dzielna kobitka z ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  18. Anonimowy18/9/10 22:19

    to zawsze takie smutne i przygnebiajace jak sie takie historie zdarzaja,ale co tam trzeba miec nadzieje ze bedzie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Anka!
    Dobrze zrobilas i dobrze,ze juz sie nie stresujesz niepotrzebnie:))
    Wypoczywaj a o kase sie nie martw,bo poradzisz sobie ,jestes dobra w te i inne klocki:))
    pozdrawiam i buziaki sle

    OdpowiedzUsuń
  20. ooo... dopiero dziś czytam....
    Anka - brawo... dumna jestem z Ciebie bardzo :-)))

    i utulam... i życzę teraz full-spokoju i mnóstwo dobrego, wolnego czasu :)))

    OdpowiedzUsuń
  21. Ato - wolność mnie upaja, ale długo tak nie pociągnę, bo jestem pracoholikiem. Już się martwię, czy dają radę. Jeszcze łeb boli. Trzeba się nauczyć żyć inaczej, swobodnie, bez wrzasku :)

    Madziu - ochłonę po ostatnich wydarzeniach i dam Ci znać. Buziaki!!!!

    Folkmyself - dzięki! Myślałam, że nie dam rady, że się nie odważę. W końcu ta praca byłaby do końca życia, ale jakim kosztem!

    Blogu - zawsze wyglądam jutra lepszego! Za stara na zmiany, za młoda na trwanie w beznadziei muszę wierzyć!

    Domma - usciski! Ważniejsze od kasy jest bycie z rodziną, czas na ich problemy, na poczucie własnej wartości, na nadzieję. Tam jej już zabrakło!

    Kasiu - sama się tym podniecam ciągle, że się odważyłam, reszta jest bardzo zastraszona. Myślę, że gdy zobaczą, że można i warto to pójdą precz. Póki co czas wolny występuje u mnie w małej ilości - tyle się nazbierało upiorów do skończenia.....
    Da Bóg pokonam kłody!

    OdpowiedzUsuń
  22. Aniu, na pewno wyjdziesz na prostą. Jesteś fachowcem, a teraz fachowcy są poszukiwani. Dobrze,że masz męża, który poparł Twoja decyzję - czy też może ją sprowokował. Praca tak, ale nie za wszelką cenę. Odpoczniesz, złapiesz drugi oddech i zaczniesz wszystko od początku. Tego Ci życzę na nowej drodze życia :).

    OdpowiedzUsuń
  23. Irenko - Ty chyba dobrze wiesz jak trudno z pracą, więc serdecznie dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  24. Też wiem jak trudno z pracą, ale nie z Twoją wiedzą, umiejętnościami i doświadczeniem!
    Przecież zawsze możesz otworzyć własną firmę księgową i rozliczać takie pierdoły jak np ja ;-)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ato - wiem ile nie wiem, niestety samodzielna księgowa ze mnie żadna, nie mam stosownej wiedzy ani uprawnień. Niemniej jednak szybko się uczę i lubie samodzielne stanowiska. Nie wiem, czy nie czas na coś innego. Mam teraz trochę czasu na zastanowienie. Póki co pośredniak, zasiłek i luzik!

    OdpowiedzUsuń
  26. Ania, jesteś wielka!!!!! Trzymam kciuki żeby dalej się poukładało :)

    OdpowiedzUsuń
  27. E tam, 154 cm podaję oficjalnie, a naprawdę to sama chcę tyle mieć przynajmniej, od liceum nikomu nie udało się mnie zmierzyć :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Anuś, Twoje wpisy na deser. Ależ u Ciebie się dzieje! Z wielką przyjemnością czytam o rezolutnej i zdecydowanej postawie Twego Mężowzięcia. To cudowne kiedy tak Twój osobisty Mąż po prostu mówi Ci, że bardzo dobrze się dzieje: odpoczniesz, będziesz robić co Ci sprawia radość, złapiesz dystans! Człowiekowi, a dokładniej Kobiecie, opadają klapki, zatrzymuje się w miejscu i uświadamia że przecież nie samą pracą się żyje.
    Cieszę się że obie mamy takich fantastycznych Chłopów koło siebie. Nie wierzę aby nas zapakowali w dresy i kapcie! Zresztą z Ciebie w kuchni to nie byłoby wielkiego pożytku ;)

    Podsumowując: Aniu, cieszę się że podjęłaś decyzję!

    Życzę Ci teraz dużo odpoczynku i relaksu na działce i gdzie tam chcesz!

    Aaaa.... PIP-a: mają rację. Zbieraj papiren z ex-roboty i jak Ci coś nie będzie pasowało to do nich wal jak w dym. Pamiętaj że możesz złożyć pisemnie prośbę o interpretację Twojego przypadku, a oni mają 30 dni na formalną odpowiedź pisemną. Może się przydać w Sądzie jakby co. Ja lubię PIP-ę bo w przypadku z pewnym monopolistycznym telekomem pomogli mi zawalczyć o swoje. Bez Sądu się obeszło :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Aniu, nie dodałam, że nie wierzę w Twoją bezczynność i bezrobocie: Mała a Tytan z Ciebie - znajdziesz nową pracę. A jeśli nawet nie dziś nie jutro, to na pewno będziesz i tak miała ręce pełne pożytecznej roboty!

    Przesyłam Ci MOC UŚCISKÓW MAŁA!

    OdpowiedzUsuń
  30. Witam,
    Wpadłam tu na zasadzie: klik w ikonkę "następny blog"... i chyba tu trochę pobuszuję... masz bardzo mi odpowiadające poczucie humoru i lekkość pióra:)A może Ty zacznij pisać do jakiej gazety;)
    Pozdrawiam i zapraszam do się....

    OdpowiedzUsuń
  31. Aploszku - póki co walczę z remontem - mój żywioł! Ukradkiem jednak to kołowrota to druty wyciągam. :). Czekam na końcowe rozliczenie!

    Millu - witam serdecznie, zapraszam do lektury. Póki co to jeden mój tekst znalazł się w gazecie "Przewodnik Katolicki" wydawany w Poznaniu za sprawą red Barbary Sawic, która u mnie znalazła pewną rodzinną historię.
    Idę do Ciebie!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...