wtorek, 31 sierpnia 2010

Niedziela

Sezon grzybowy uważam za otwarty!
W niedzielę wyskoczyłam z moim Panem do lasu.
Oboje w barwach ochronnych: moro, khaki, beże, brązy, i Bajt z bandanką rodem z wojska.
Styl wojenno-partyzancki przełamałam fioletowymi kaloszkami w pomarańczowe kwiatki ze sklepu z butami dla dzieci. Aparatu nie zabrałam.

Nastawiłam się na szukanie dziwnych grzybów do farbowania wełny.
Pora jeszcze nie bardzo na zbiory, ale u mojego chłopa zauważam co rok wcześniejsze ich szukanie.
Nawet jak przyjechał do mnie na wieś w lipcu - pognał grzebać w ściółce.

W końcu lato jest jeszcze i chociaż większość blogowiczek pisze o mgłach, liściach, oddechu jesieni, a niektóre już szykują prezenty na Boże Narodzenie to ja podkreślam:
Mamy lato! Trwa ono do 22 września!
Może i pada, może i zimno, ale proszę.... cieszmy się latem!

Wracając do lasu - niespodziewanie znalazłam masę grzybów, ale najpiękniejsze to te prawdziwki:


No i widziałam ten żal w spojrzeniu na mój pełen koszyk i zazdrość.
Wieczorem powstała pyszna zupa dla małego oddziału.

Ale jak napisałam, pojechałam do lasu w innym celu i wzrok padał na takie grzyby, które mogłyby w moim mniemaniu zafarbować wełnę.
W czarcim kręgu znalazłam czarniawe twory, które pośpiesznie wyrwałam z podłoża, na aby-aby i już musiałam gnać za Ulubionym.

Ulubiony ma tą wadę, że mnie gubi w lesie. Więc ja za nim gnam.
Gubi mnie do imentu.

Kiedyś w epoce bez komórek, pomagała mu w odszukaniu nasza suka Azja.
Potem przy pomocy telefonów Ulubiony podawał Ulubionej dziwne komendy z harcerstwa lub innej nacji - o tyle dziwne co skuteczne, aby mnie odnaleźć.
W ubiegłym roku zgubił mnie naprawdę, a ja z worami grzybów brnąc przez las, pola, krzaciory szukałam i ludzi i sieci komórkowej.
Spłakana odnalazłam się sama trzy wsie dalej i siedząc na brzegu jezdni uszmudrana w niedzielne popołudnie byłam niewątpliwą atrakcją pokościelną. Oj, losie ty mój!
Matka urodziła mnie bez wbudowanego GPS, a że zatapiam się w myślach własnych, to i gubią mnie inni.

Ad rem:
To co znalazłam wysypałam na gazetę w samochodzie i poszliśmy dalej.
Trafiłam na coś, czego nie mogę pokazać. Urżłam po połowie jednego i drugiego i dopiero w domu sprawdziłam!

Jeden to grzyb pod ochroną!!!! Ścisłą!!!!
Szmaciak gałęzisty
a drugi podobny był do huby, wyrastał z ziemi, białawy przechodzący w beż, miękki.

Nie znalazłam fotki w internecie, a tego co przyniosłam aż bałam się uwieczniać, bo może ostatni egzemplarz na ziemi!
To co wylądowało na gazecie to był poczciwy lejkowiec dęty. Odetchłam z ulgą i namówiłam męża na naleśniki grzybowe z nadzieniem z lejkowca.
Przeżyliśmy. Wybieram się więc na zbiór tego grzyba w kolejny weekend.

W tak zwanym międzyczasie poczytałam o grzybach pod ochroną.
Masakrycznie tego dużo. A ja wzrokowiec wiem, ile z nich widziałam na własne oczy. Teraz trzeba trochę mózgownice wysilić, aby chronić to wszystko.
Zapraszam do letniego lasu!

12 komentarzy:

  1. :) Sezon otwarty i z przygodami :) Ja już kilka lat nie byłam na grzybach - wcześniej, jak żył tata, to co roku jeżdziłam....i wyprawy z dziadkami pamiętam...na bagienka, po opieńki, po grzyby, których nazw nie znam....fajne to były czasy. Jak Hrabia podrośnie, to będę z nim jeździć :):):)
    Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy1/9/10 10:00

    Ech grzyby... Lato deszczowe ale grzybki za bardzo nie chciały rosnąć jak na wsi byliśmy. Choć zdarzyło się mojej córci że z rowera dojrzała przy drodze w lesie stado prawdziwków. Wszyscy biegiem w okolice tego miejsca: ani jednego grzybka w promieniu kilometra. Te jedne miały taki kaprys i se urosły.
    Posiadam 6 atlasów grzybów; wg.jednego z nich prawie wszystko nadaje się do zjedzenia.
    Aniu, czy widziałaś kiedyś kwiatowca (teraz okratek bo mu rodzinę zmienili) australijskiego? Wielkiej urody to grzybek.
    Dużo przyjemności w lesie życzę, Dorota

    OdpowiedzUsuń
  3. ja nie wiem jak grzybiarze to robią - ale ja w lecie grzybów nie widzę - poza jakimiś purchawkami lub muchomorami. Zostaje tylko liczyć na mamę która albo się w sezonie wybierze na grzybobranie albo i nie :)
    Jestem bardzo ciekawa grzybowych kolorów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, tylko uważaj - sezon na zatrucia grzybami też rozpoczęty!!! Podobno najbardziej narażeni są nowicjusze i wytrawni grzybiarze, którzy stracili czujność...
    Ja też chętnie bym poszła w las, ale (jak donieśli miejscowi) wcześniej było mało i wszystkie robaczywe a teraz wieje i leje jak z cebra.
    Wczoraj wracając z Katowic przez godzinę stałam w korku bo na drogę przewróciło się ogromne drzewo i strażacy musieli je pociąć i usunąć.
    Coś się porobiło z klimatem, może przez te wulkany???
    No, w każdym razie gratuluję zbiorów i czekam na efekty eksperymentów farbiarskich!
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam zbierać grzyby i je jeść :-) U mnie wszyscy są zapalonymi grzybiarzami... Niestety teraz od trzech lat grzyby, choć one temu raczej niewinne sprawiają nam mniej frajdy... Mama po kolejnej z rzędu wyprawie przyniosła kleszcza, zarażonego kleszcza... Walczy z boreliozą a każda większa trawa wywołuje u niej lęk...
    Uważajcie na siebie i extra zbiorów życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anuś i ja uważam sezon grzybowy za otwarty! W końcu nawet na naszej hacjendzie rosną grzybasy :D

    Tylko uważaj na różne 'trujaki" plisss....

    I w tzw międzyczasie: zajrzyj do mnie i pomyśl o tym co lubisz i sprawia Ci przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Emade - na szczęście blisko naszego miasta są piękne okolice. Bierz młodego we wrześniu, niech lata po lesie, grzyby same się znajdą!

    Dorotko - okratka nie spotkałam. Ale fakt, piękny!

    Madziulo, Izo - z tego co na farby zabrałam nici! Lejkowiec zeżarty, szmaciak uszykowany do zeżarcia, a tego dziwnego nawet nie próbowałam bo biały. Chyba hub nazbieram.

    Kasiu, staram się nie myśleć o kleszczach. Bardziej lękam się komarów bo mnie uczulają. Ale ubranie mam zawsze odpowiednie i ofami też się opryskuję. Borelioza to wredna choroba.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aploszku - zbieram pewniaki i to w formie grzyba a nie lęgnącego się początku grzybni. Zbieram ostrożnie, ale jestem otwarta na nowości. Jadalnych jest bardzo dużo, ale niestety - wiedza o grzybach idzie od przodków, a powinna równolegle opierać się na nauce.
    W temacie lubienia wypowiem się niedługo - złapię tylko wiatr w skrzydła!

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy1/9/10 20:31

    hahahhahaahha, te nawzy grzybow sa zabojcze

    OdpowiedzUsuń
  10. Querida!!!!! Que saudade! Estou fekiz com teu recado!!!! Volte sempre!
    Beijo
    Necca

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy7/9/10 20:28

    Ten szmaciak jest pyszny !!!W ubiegłym roku dostaliśmy spory kawałek od sąsiada. Sąsiad przezornie odczekał , aż zjemy swoją porcję, bo nigdy nie widział takiego grzyba . Za swoją zabrał się dopiero jak zobaczył , że przeżyliśmy.
    Jestem bardzo ciekawa, co tam zebrałaś do farbowania ?
    Ja dzisiaj przyniosłam z lasu coś oślizgłego i paskudnego... Aż boję się gotować tego grzyba...

    OdpowiedzUsuń
  12. Elu - niedługo pokażę co uzyskałam. To co zebrałam jako pierwsze łowy - zostało zeżarte!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...