sobota, 19 grudnia 2009

Jak to było na "wigilii"

Rano małżonek odpicował się, nałożył najlepszy gajer i krawatkę i wyruszył do Poznania, zapowiedział powrót wieczorem. Pożegnaliśmy się - ja lecąc do pracy, on leżąc w wannie.

Kiedy przed spotkaniem firmowym postanowiłam też poleżeć w bąbelkach natrafiłam na dziwny opór kurka. Nic, tylko matoł silny zakręcił tak, że ja chociaż bardzo silna  kobieta nie dałam rady. Ni cholery nie dało się wody z niego uzyskać. Wkurzona zaczęłam syna od wszelakich wyzywać i rozpoczęłam pogoń za nim telefoniczną. Za każdym razem poczta mu się włączała.

Ale ja przecież techniczna jestem! To ja  piec potrafię ustawić, to ja wiem gdzie jaki mam kabel! To co, ja kurka nie odkręcę?????
A gdzie imadło?
Jest!
Kurek za duży!
A gdzie żabka?
Nie ma!!!
Kurna, przecież w bagażniku może być! W którym samochodzie?
A jakiś program typu "zrób to sam" - gumką okręcić i umocować drążek - powstanie dźwignia!
Za dźwignię miał posłużyć trzonek od tłuczka. Nie mieści mi się!

Przeleciałam wszelkie skrzynki narzędziowe, upaprałam się smarami i stanęłam jak ta furia z jedną myślą!
Ja tego gada urządzę!!!! Oj, jak ja  go urządzę!!!!
Łapy umyję oliwką, gębę chusteczką, mogę sobie nagrzać w czajniku do miski, mogę nad umywalką poudawać kąpiel. Ja sobie poradzę!!!! Ale zemsta musi być!
Wiem! Cyc do domu ma niepełny zestaw kluczy, zamknę na górkę to nie wejdzie, dupka mu zmarznie to pójdzie do babci, a ta mu tak zacznie życie prostować i klarować, że na długo popamięta!!!! Taak ! Najlepsza zemsta!

Kiedy tak z włosem rozwianym i kluczem do opon stałam na środku przedpokoju, umazana smarem usłyszałam szczęk drzwi!
Do domu wszedł elegancki pan, mój osobisty!
Popatrzył na mnie i spytał:
- Co się dzieje?
CO SIĘ DZIEJE??????
- A ty skąd się tu wziąłeś????? To z Poznania już wróciłeś?????
- Wracam z pracy, a długo bo korki.
- A Poznań?
- Katastrofa na wiadukcie.
Resztę znałam z internetu, więc nie zagajałam tylko wprost ciągnę go do łazienki pomstując na potomka!
A małżonek mówi:
- Nie cycu, a Ola, nie zakręcony, tylko odkręcony na maxa, brak wody bo kurek główny zakręcony!!!! Czy ty czasem nie wyrwałaś go z korzeniami?

O słodki aniele!!!!

Jakieś mieli plany co do zamarzania rur i postanowili z córką taki stan rzeczy zastosować. Nie wyrwałam.

Udało się pokąpać i lecę na przystanek. Ponieważ ja nigdy nie spóźniam się, więc od innych tego oczekuję.
Lecę więc na obcasikach, okutana jak baba wiejska w kożuch bo ziąb okrutny!
A tu.... mój autobus odjeżdża!!! Dwie minuty przed czasem!!!! Sklęłam z lekka kierowcę.
Następny za pół godziny.

Trzeba dzwonić do męża, ten pyta czy ja sugeruję, żeby mnie zawieźć. Tak.  Bardzo sugeruję.

Jest i zawozi, po drodze jednak przesiadam się do służbowego na terenie firmy i luzuję męża z obowiązku kierowcy życząc mu odpoczynku. Wiedziałam, że był padnięty.


Godz 20.
Pani Dyrektor nawet inteligentnie złożyła życzenia. Ale dała za chwilę ciała i słoma buciorami wyszła!
Przedstawiając grupę handlowców powiedziała: Kwiat naszej firmy!
A kierując sie w stronę niewiast : A tu, skoro tam kwiaty, to tu chyba łodygi.
Rece opadły. Jeszcze wierzyłam w gafę. Ale nie na długo.

Kelnereczki uwijały się jak pszczółki, podając barszczyk z uszkami. A my wcześniej wypiliśmy kawę i herbatę z przygotowanych termosów.
Kiedy po karpiu panie podały ciasto, nasza Wszechmocna zapytała - gdzie kawa?
No, wypita.
Sama ustaliła menu i dokładnie przygotowano tyle kawy, ile zamówiła!
Koleżanka szybko ustaliła, że dorobią tej kawy, zapłacić trzeba będzie dodatkowo. Naszą dyrkę poniosło!
Zaczęła głośno komentować gratisy kawy w innych knajpach. Dziewczyny tymczasem cały czas dobiegały do nas i obsługiwały. Darcie jednak o tą kawę było tak napastliwe, że w końcu koleżanka zbiegła na dół poprosić o pośpiech.
Szefowa nie przerwała, tylko atakująco zwróciła się do jednej z kelnerek:
- DOSTANĘ TĄ KAWĘ W KOŃCU, CZY NIE!!!!
- Zaraz podaję.
- MAM NADZIEJĘ!!!!!

Zamarliśmy. Czegoś takiego nie widziałam. Nie ja jedna. Było nam wstyd za nią.

Dostaliśmy worki z prezentami, wśród nich łakocie i wino.
Cześć zamiejscowych zaczęła się zbierać. Też już miałam dość, ale głupio tak zaraz po otrzymaniu paczki. A poza tym nikt nie jechał w moją stronę. Postanowiłam jeszcze chwilę poobserwować. Rozmowy o niczym lub wałkowanie staroci mnie nuży. Śmiać się z dowcipów derekcji? Obserwować - co kto sobie co załatwia?

O godz 22 30 zaczęli po kolei wypijać wina z paczek, już mnie nosiło, bo wiedziałam, że teraz to już będą siedzieć do oporu. Koło 23 30 stanowczo się pożegnałam, i poszłam na przystanek.
W ręce ściskałam bilet. W portfelu nawet 10 zł nie miałam na taksówkę, bankomatu tam nie było.
W ogóle nie brałam pod uwagę powrotu tramwajem czy autobusem. Ale musiałabym siedzieć tam do oporu! O nie!!!!

Po dziesięciu minutach wypatrywania pojazdu komunikacji miejskiej, oglądania kłamliwego rozkładu jazdy postanowiłam ruszyć do domu nogami!

Droga oświetlona, pusta, biała, obcasy, torebusia.
Mijam działki... cmentarz... place z tartakami... park...kolejne działki...estakada... firma....DOM!
5 km przemaszerowałam w godzinę.
Uda czerwone od mrozu, stopy podwójne od marszu, policzki jak umalowane burakiem!
Strach, ale i zawzietość!
Musiała ze mnie gdzieś ta wściekłość ujść, bo bym w domu pozabijała.

Kiedy zjawiłam się na progu domu, wyobrażając sobie jak to małżonek śpi, i muszę cicho z Bajtkiem się przywitać, nie budzić dziecków i w ogóle jak mysza - zaskoczona stanęłam jak wryta!

Siedzieli sobie przed telewizornią, jedli kanapki, gadali.
A ja snu im nie chciałam burzyć!!!!


No i co mi powiedzieli? Chyba sami się domyślacie!
Jedynie mąż zauważył, że w godzinę, w śniegu, na obcasach, na mrozie -14, pokonać 5 km z tego 3 km bezludzia może tylko ktoś BARDZO   %^#@$*&^%#$

I tym przemiłym akcentem czekam na rodzinne Święta!

12 komentarzy:

  1. Wodą to się ubawiłam, ale już Twój powrót do domu po spotkaniu zakrawa o jazdę po bandzie. Teraz trzymam kciuki co byś jednak miała święta rodzinne a nie łóżkowo-katarowe. I czemu te Anki takie zawzięte, wiesz może?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to przecież nie warto być zawziętą,nasi panowie bardzo lubią nam "usłużyć" chociaż nagadają się przy tym okrutnie;-)
    Ale dzień miałaś odjazdowy!

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurczaki, ale jazda :). Podziwiam, że tak długo wytrzymałaś, ja bym wyszła zaraz po prezentach. Co jak co, ale chamstwa nie znoszę i pewnie latałabym do kuchni nie po to, żeby pospieszać, ale żeby przepraszać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Łodyżko! Pojechałaś po całości! :-DD
    Nie dziwię Ci się, że po czymś takim furie same Cię niosły (na obcasach) w kierunku domu.
    Dyrekcję masz prima sort! Pełna kultura inaczej!
    I wesz co - szkoda, że ja Cię nie widziałam w tym szale naprawiania... Wyobrażam sobie ten włos rozwiany i żądzą mordu ziejące oczy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzadko, ale zdaża się, że jedna kropla przepełnia moją wytrzymałość.
    Wtedy wpadam w szał! Potrafię wypowiedzieć wszystkie przekleństwa w dowolnym języku świata nigdy ich wcześniej nie słysząc. Potrafię pobić Gołotę. Potrafię za traktor robić i zaorać pole. Nosi mnie okrutnie. Dlatego kiedy się od czasu do czasu kłócę z małżonem on wie, że nie należy rozjuszać. Gotowam zabić.
    Jak tak sobie parłam jak ten czołg rozbuchany w nocy to w sumie napotkałam 6 człowieków. Każdy z daleka ustępował miejsca na chodniku wyczuwając taran lub wściekłość wręcz zwierzęcą.
    A ja wiem, że za chwilę nadejdą "te" dni, za sekundę będę słodką kobietką, cichą i miłą i miłującą świat.

    OdpowiedzUsuń
  6. ja to przede wszystkim zdrowia życzę :) po takim spacerze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholery katary nie biorą! Zdrowo tak po dworze polatać. W nocy pusto to i spalin nie było. Pełna wentylacja i dotlenienie! Nic mi nie jest. Zasuwam dzisiaj- wykorzystując jeszcze tą energię którą mam na szycie poduszek dla dzieci i być może wytapiceruję dwie pufy, o które błaga mąż od tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Anula... ja po imprezie to dzwonilam do menzula by mie odebral... spalam jak dziecko 14 godzin ciurkiem i kaca leczylam cala sobote... tzn. kawa, witamina C, i siedzenie na sofie... aaaa i paracetamolek w ilosciach pol-hurtowych..
    Pozdrawiam i gratuluje zdrowia.
    No i pokaz te podusie , moze jeszcze przed swiatami zdazysz....
    magdap

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie też czasem furie gonią :) Po czasie dopiero zdaję sobie sprawę z tego, jakie mogły być niemiłe skutki :(
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. O nie moge, ale jazda! Ze dalas rade na tych obcasach w taki mroz. Niezle Cie wzielo....

    OdpowiedzUsuń
  11. znaczy babka z charakterem!

    OdpowiedzUsuń
  12. :))) przygody okołoświąteczne cudne:)) Ile Ty masz w sobie energii!!
    A Wigilii firmowej nie zazdroszczę... Ja na szczęście już wzięłam urlop:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...