niedziela, 15 listopada 2009

Najnowsza zabawka

Kiedy w sierpniu byłam na wsi dzielnie szydełkowałam zielony len.
Wzbudzałam tym oczywistą sensację - no bo po co, i czy mnie to nie męczy, i że mi się chce, i czy ja nie mogę się po prostu wódki napić żeby się lepiej poczuć itp.

Z uśmiechem nr 2 wyjaśniałam, że dzierga się nie z biedy i nędzy tylko TERAPEUTYCZNIE!
Na moje skołatane nerwy i ciągły tłum ludzi koło mnie to moja ucieczka! Odizolowanie się od rozmów, czynności zwanych "towarzyskimi", wspaniałe zajęcie dla nerwowego osobnika.

Słuchał tych moich wywodów o wyższości dziania ręcznego mąż kuzynki Zygmunt.
Jakoś te moje uwagi trafiały mu do przekonania, bowiem jest jedynym mężczyzną w rodzinie, który sobie sam dziergał swetry.
A że dawno temu prowadził lumpeks - to i wiedział, jakie są tendencje światowe.
Pozostawił sobie niemały zbiór cudownych obrusów hardangerowych, pięknych koronek klockowych i wełnę. Prawdziwą. Zanim mnie poznał - zużył i dał wybrańcom.
Cały zapas akrylowych paskudztw wydał chętnym, szmaty przekazał na jakąś zbiórkę, zamknął interes i osiadł na wsi z pszczołami.

I ja mu tu o wełnie, tkaniu, owcach.

Poprosiłam o zorientowanie się czy nie pozostał gdzieś zapomniany kołowrotek. Zadeklarowałam chęć kupna. Ostatni bowiem w rodzinie wylądował zrzucony ze strychu na podwórko, skąd trafił do lokalnej kotłowni.
Pogadaliśmy o tym o tamtym, wyjechałam.

Dwa tygodnie temu dzwoni kuzynka:
- Aniu, Zygmunt coś ci kupił!

No masz!
Inny by zapomniał, olał, nie pamiętał - ale nie Zygmunt!

MAM KOŁOWROTEK!


Przyjechał do mnie z Holandii.
Nie jest antykiem, pochodzi z ok 1960 roku. Działa, lecz nie był używany intensywnie. Pewnie stał jako ozdoba.
Jest ręcznie wykonany, kądziel moim zdaniem nie jest oryginalna, jej drewno jest zupełnie inne i kolor, poza tym chyboce się w stojaku, a powinna być umocowana sztywno.

Przed zakupem Zygmunt sprawdził działanie, bowiem sam jeszcze pamiętał jak jego babcia przędła i miał pojęcie jak nić poprowadzić i na czym to polega.

Wczoraj wyrwałam się z domu i pognałam pod Sieradz!
Serce mi bije z radości! Głaszczę to moje kółko i podziwiam.
Wieczorem koło 18 kołowrotek już stał na dywanie, a otwarty laptop pokazywał co do czego.
Nie znam osobiście nikogo, kto potrafi prząść.
Moja wiedza więc pochodzić będzie tylko z internetu. Poćwiczyłam na sucho i z nicią nawijanie na szpulę. Poznałam i zaczęłam zapamiętywać części maszyny. Składam ją i rozkładam. Stawiam w różnych miejscach.
Pies mnie unika, jakby zobaczył w moich oczach chęć wydarcia mu tych długich kudłów na próby!

Cieszę się jak dziecko!

12 komentarzy:

  1. Super kołowrotek. Wygląda na sprzęt w dobrej formie. Na youtube można znaleźć sporo filmików instruktażowych - linki znajdziesz u Jagienki : http://2knitornot2knit.blogspot.com/
    Zajrzyj na multiply - wysłałam Ci PM. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. jej jaki fajny ten facet - znaczy Zygmunt - pozdrów go od mnie ciepło - bo takich to ze świecą szukać. A zabawka - żeby przyniosła Ci całą masę radości :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super kołowrotek. Jeszcze jedna umiejętność - podziwiam.
    No i mąz kuzynki super. Rzadko zdarza sie, by jakis facet pamiętał o babskich zachciankach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sweter z Bajtka? Hm?
    Niebawem pewnie załozymy gremplarnię dla zaprzyjaźnionych kołowrotkowiczek. A z braku merynosów za surowiec posłużą 100% wełniane swetry z lumpeksu :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. super...w literkach czuc morze radosci..piekny nabytek..pozdrawiam ania

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochane dziewczyny! Jak łatwo się domyśleć, od wczoraj przepatrzyłam internet za linkami. I jest tego masa!

    E.guniu - to za Twoją przyczyną moje marzenie się spełniło! To ja Ciebie w moich rozmowach o kołowrotkowaniu wskazywałam, że jest taka osoba, która spróbowała, nauczyła się i potrafi!!!!
    To z Twojego filmu miałam pierwsze wyobrażenie o pracy tego urządzenia, bo ani na żywo w skansenie, ani w użytku nie widziałam.

    Madziulo, Irenko - mnie samą zaskoczył. W sumie obcy facet, a nigdy nie wiadomo kto zacz! Jednak warto z ludźmi rozmawiać i mówić o marzeniach głośno!!!!

    Agatko! Podobno i z psa można, ze spaniela nawet fajne jedwabiste kłaki wyczesuję z uszu :))))). Gręplarnie chyba wyginęły w latach 50-tych. Ale może coś powstanie, kryzys wyzwala inwencję.

    Persjanko - no pewnie, że się cieszę jak głupia! Chyba by mnie nowe auto tak nie roznosiło jak to ustrojstwo. Spełniło się jedno ze skrytych marzeń, nie śmiałam stale o tym mówić. W domu zawsze jest jakiś piec do naprawy, koło do wymiany, szafa do zbudowania... a ja tu tak samolubnie. Ale cieszę się jak pięciolatek klockami Lego!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ania, ADHD już teraz na pewno Cię nie opuści. Co więcej: nadpobudliwość wkrótce udzieli się kołowrotkowi i tak będziecie się nawzajem głaskać: Ty i Twoje kółko ;) A jakby tak Bajtka regularnie zacząć ... strzyc ? ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Taki kuzyn to majątek! Na mnie wszyscy w rodzinie patrzą jak na nieszkodliwego wariata ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. No proszę, nie wiedziałam że TACY mężczyźni istnieją w przyrodzie :)

    Pamiętam kołowrotek, moja babcia miała - jak byłam mała, uwielbiałam grzebać na strychu starego domu w którym mieszkałam. Niestety, zanim odkryłam radość robótkowania, dom został obudowany nowym, murowanym, strych zlikwidowany na mieszkalne poddasze, a starocie spalone.... szkoda wielka.

    Gratuluję nowe "mieszkańca" w domu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniu, teraz w Waszej rezydencji to chyba tylko kozy brakuje, na pewno się jeszcze zmieści!
    Ja onegdaj czytałam, że najlepsz sierść jest z owczarka angielskiego.
    Pozdrawiam, Dorota

    OdpowiedzUsuń
  11. No,ta koza by nam pasowała! Albo jeszcze lepiej alpaka! zawsze jeszcze królisie angorki pozostają. No i młoteczek do pukania w głowę obowiązkowo!

    OdpowiedzUsuń
  12. Na Allegro widziałam kołowrotki całkiem tanio

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...