piątek, 16 października 2009

Integracja na siłę

Mamy zabójczą jesień.
Na dworze plucha i temperatura ok 5 st. Zimowe rzeczy mam jeszcze upakowane na strychu i w zakamarkach domu. Zimowe buty wypchane prawidłami też czekają w jakimś pudle. Pogoda nastraja do samotności i upojnego dłubania na drutach.

A w pracy organizują nam WYCIECZKĘ!

Fajna pora roku, pogoda jeszcze lepsza, nastroje w firmie adekwatne.
Po ostatnich akcjach Wszechmogącej i jej Pierwszej Ręki wszystkim się odechciało.
Część odważnie na samym początku zgłosiła, że nie jedzie. Rany, co się działo!
Od próśb po groźby, od jawnej niechęci po spiskowanie jak się tej osoby pozbyć. Każdy problem służbowy urastał do "n" potęgi.
Część od razu przyklasnęła propozycji i nie da się ukryć, że są to włazidupki.
Co do mnie to wiedziano, że w tamtym roku postawiłam na swoim i powiedziałam: basta, nie jadę!

W ubiegłym roku wyjazd miał charakter sportowy, a ja ze sportu siedzenie na czas z robótką jeno uprawiam. I nie wiem po co biegają na boisku.
A widok Ojca Firmy nadlatującego helikopterem nie daje mi werwy do pracy, ani nie pozostaje w mej myśli jako cudowne wydarzenie.
Tym bardziej, że ów Ojciec wieczorem wyglądał bardzo upiornie.

Udało mi się w tamtym roku ze względu na sport. Powiedziałam, że interesują mnie wyjazdy ze zwiedzaniem, na wieś, zero sportu, żadnych dyskotek, tylko z naszym oddziałem i nie we wrześniu, bo pogodę łapię jeszcze na opalanie i żal mi każdego weekendu.
Wymagania postawiłam takie, że nie mieli na mnie siły i odpuścili.

No i teraz, co słyszę?
Przyszła do mnie Prawa Ręka i mówi:
- Aniu, jedziemy na wieś, do gospodarstwa agroturystycznego, będziemy zwiedzać podziemia w Osówce, jedziemy sami, nie będzie dyskoteki, wyjazd w październiku!

Głupa udać? Wymyślić, że ja bym do teatru pojechała? Zapowiedzieć chorobę? Zachorować? Zorganizować inaugurację urodzin i imienin na ten sezon?

Powiedziałam, że butów nie mam.

Bo tak jest.
Mam czółenka, adidasy zamszowe, a potem tylko kozaczki na obcasie i jeszcze jedne na koturnie też po kolana.
Jeszcze póki ta pogoda była znośna to mnie na te adidasy namawiali. Wtedy broniłam się, że przemokną. A traperów nie będę kupować. Nie ma takiej opcji. Nie lubię, nie chodzę, nie mam do czego ubrać potem.

Pierwsza Ręka przyniosła mi adidasy ocieplane! Z nieprzemakalnej skóry ekologicznej, z usztywnieniem kostki, rozmiar 36 więc wejdzie skarpeta wełniana!!!!!
Podziękowałam. Wzięłam. Przyniosłam do domu i ...... one są białe z granatem! Do tego okropnie niskie, a mnie bolą nogi na całkiem płaskich. Do czego ja je włożę skoro kurtka pomarańczowa! Moje zamszaki pasują, ale te????
Córka przyszła wieczorem:
- Mamuś, jakie zajefajne masz butki! Skąd? Daj zmierzyć!
Za małe. Nie wciśnie. Będę miała na rower.

A pogoda tymczasem całkiem spsiała.
No i pomalutku już się szykowałam do odmowy i pozostania w domku z drutami i laptopkiem.

Idę sobie któregoś dnia do ulubionego sklepu ze szmatami, a tam już na ladzie coś przykuło mój wzrok! Śliczne paskudy ze skóry prawdziwej, ocieplane, na dyskretnym koturnie, do kostki, zapinane na rzep, czarne! Cena 20 zł!
Widać, że nieprzemyślany zakup bo nie noszone.
Wzięłam, pomrukując, że na spacery z psem akurat!
Okazały się wygodne. Pogoda dorobiła się do nich i w związku z tym zabieram je na wycieczkę!
Córka powiedziała, że skoro nie chcę, ale muszę, i właściwie sama nie wiem czemu tak do tego wyjazdu opornie podchodzę to powinnam sobie powiedzieć:
- BĘDZIESZ SIĘ BAWIĆ WYBORNIE I DOBRZE! I WRÓCISZ ZADOWOLONA! I BĘDZIESZ BRYLOWAĆ I LŚNIĆ POGODĄ DUCHA! WRÓCISZ WYPOCZĘTA!
I trzymając się tego, powtarzając sobie, że cieszę się z wyjazdu idę szukać swetra, czapki, rękawic!

A jeszcze.... powiedziałam, że absolutnie nie pojadę z Dyrekcją!!!
Jadę z Ewcią i dwoma handlowcami.

Trzymajcie kciuki.
W torbie ukryję druty, wełnę i rozpoczęty komplet na zimę na łeb i szyję. Zabieram niedoczytaną Inwazję Jaszczurów, która mnie nudzi okropnie i Jolkę. Aparat też.
I zestaw uśmiechowy nr 1, 2 i 3.
Wracam w niedzielę. Tytułem zmarnowanego weekendu wzięłam urlop na poniedziałek. Nikt nie dyskutował jak to zwykle bywa.
Mówisz-masz, ależ oczywiście Aniu, bierz urlop.
Rozdzieliłam pracę na trzy osoby i glejt mam podpisany. To do miłego!

10 komentarzy:

  1. aż mi się na usta ciśnie: "będzie pan zadoooowooooloooony" jak to jeden kabaret ze sceny się szczerzył :))
    a poważnie - to trzymam kciuki, wróć dotleniona i wypoczęta (albo opcjonalnie z doczytaną książką, rozwiązaną Jolką i ślicznym wełnianym kompletem na zimę). Będzie dobrze!
    i utulam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś niesamowita,obśmiałam się z Twoich wymówek ale rozumiem i mam nadzieję,że mimo,że nie lubisz to świetnie spędzisz czas i wrócisz zadowolona:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja to jakoś tak mam, że im bardziej nie chce mi się gdzieś iść czy jechać to tym bardziej zadowolona wracam.
    Czego i Tobie życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś przeżyjesz. Integratorkę udusiłabym albo otrułas. Nie cierpię się integrować. Zwłaszcza przymusowo.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. No to spakowałam torebusię. Naładowałam telefon i akumulatorki. Napastowałam butki. Teraz kąpanko i rano jadę. Postaram się nie cierpieć i nie rozbudzać w sobie swej potrzeby samotności. Daj Bóg, żeby tam jakiś kot lub pies był do głaskania i gadania!
    Dzięki dziewczynki za słowa otuchy!

    OdpowiedzUsuń
  6. jakoś chyba wytrzymasz, trzymam kciuki i czekam co tam na drutach wyprodukujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kankanko, jak będziesz miała wolną chwilkę, to może zajrzysz do mnie po odbiór wyróżnienia,a nawet dwóch. Serdecznie zapraszam, Ewa:)!

    OdpowiedzUsuń
  8. mając nadzieję, że integracja udała się we wszelkie możliwe sposoby słonecznie zapraszam do siebie po dowód podziwu i poszanowania wszelkiego.
    ukłoniska niskie
    Ulcia

    OdpowiedzUsuń
  9. Za przykladem Ewy i Uli zapraszam po odbior nagrody.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wycieczka firmowa jesienią to faktycznie jest kiepski pomysł, tym bardziej jak ktoś ma dzieci, które akurat wtedy zaczynają chorować.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...