poniedziałek, 11 maja 2009

Majowe przyjemności

Pensja dotarła na konto, więc w sobotę poleciałam na zakupy. Właściwie szukałam kolejnych wygodnych butów. Miały być z materiału, w brązie lub beżu na koturnie chętnie sznurkowym. W związku z tymi postanowieniami zakupiłam czółenko-sandałki w ślicznym zielono-żabkowym kolorze na obcasie 6 cm akurat do biegania. Wygodne jak marzenie. No i ten kolor!!!! Oczywiście na żywca ładniejszy. Troszkę irytowała mnie ta srebrna wyściółka, ale nie widać jej na szczęście. Całość oczywiście ze skóry, ta srebrzanka też.


Żeby mi nikt braku praktycznego podejścia nie zarzucił, dokupiłam jeszcze tanie klapki w CCC, ale za to z obcasem 9 cm, co ładnie modeluje stopę. O dziwo - wygodne, wybrałam numer większe, bo latem jak gorąco niech stopa ma trochę luzu.



No i w tychże klapeczkach poszłam na uroczystość komunijną w niedzielę. Stanie ponad dwugodzinne mi nie zaszkodziło.

Komunia jak zazwyczaj widowisko z tradycjami. Odwieczne paskudne sukienki koronkowe zastąpiono w naszej parafii sukienkami liturgicznymi. Chłopcy w albach, o wiele bardziej praktycznych niż garniturki na ośmiolatka.
Nie jest to jednak ani trochę ładne. Pokutuje jeden schemat na ubranie dziecka do takiej uroczystości i basta. Do końca świata tak będą ubierane.

Potem te same "Pamiątki".
Obrzydlistwo. Koszmary nadrukowane, bez charakteru i urody w złotych ramkach. Obrazki moich dzieci legły bardzo szybko w szufladach, bez mojej interwencji. Pozwoliłam do woli nacieszyć się i namodlić. Same doszły do wniosku, że przedwojenny sznyt do nich nie przemawia.
W kraju, gdzie mamy tylu plastyków, artystów do domów wkrada się bezguście. I za duże pieniądze.

O przygotowaniu i ambarasie dookoła tych Komunii nie będę pisać. Pewnie domyślicie się co znów o tym sądzę. Mam tylko nadzieję, że na te 85 dzieci chociaż 10 wie po co poszło do kościoła.


To "nasze" dziecko - Krzyś, ma tą przewagę, że jego mama jest bardzo religijna i przykładnie dziecku tłumaczyła cały rok. Na co dzień ma też zwyczaj chodzić na msze w niedziele i ma wyćwiczone odruchy. Jeszcze kilka lat i być może zacznie sam doszukiwać się potrzeby religii w życiu. Dzisiaj to tylko wyuczone dziecko.

Kiedy zaczęły się końcowe podziękowania od góry do dołu i od dołu do góry wyszłam pooglądać nasz kościół z zewnątrz. Jaki on surowy. Tu boczna nawa:



W okresie dzieciństwa chodziłam do dwóch barokowych i jednego gotyckiego. A ten został zbudowany w stylu neogotyckim w 1891 roku. Nie lubię tego stylu.
Tylko księży mamy w nim super. Ludzie - a nie posady. I chyba to jest najważniejsze.

Miłe chwile spędziliśmy razem, przy rodzinnym obiedzie. Dziecko dostało od rodziny pieniądze w ilości przyzwoitej, tzn. bez rozpusty. Nikt nie biegał za prezentem, bo cóż, kiedyś ten zegarek to było marzenie!!!! A rower? A radio? Magnetofon?
Dziś lepiej nie brać udziału w rankingu potrzeb dzieci. O tym też nie ma co strzępić ozora.
Póki co, następna Pierwsza Komunia w rodzinie dopiero za 5-6 lat.
Ale w czerwcu chyba i tak czas na następne butki. Upatrzyłam sobie turkusowe i malinowe. Pewnie je kupię jak zaplanuję zakup adidasów. Wcześniej jeszcze do tych zielonych muszę torebkę dobrać.

8 komentarzy:

  1. Zielone buty piękne! I ta srebrna wyklejka też! Ja tam lubię, żeby takie widoczne tylko dla mnie detale były :)))
    Kankanko ja już od miesiąca jestem przerażona, bo dotarło do mnie, że nasz mały synek to on już w przyszłym roku do Pierwszej Komunii... Cóż, rok to niemało czasu na przemyślenia jak to ugryźć. Ale ani szkoła, ani Kościół nie ułatwiają tematu....

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie przeraża ilość nauki, którą taki maluch musi przyswoić. I do tego wizja "egzaminu"! To jest okropne. Dziecko w tym wieku jest bardzo pojemne intelektualnie, ale ja ze swoim niepełnosprawnym poszłam w inną stronę. Miał zrozumieć sens i gdzie tego szukać. Podobnie jak z tabliczką mnożenia - powinien wiedzieć, czy mnożenie jest potrzebne i jak z niej korzystać. Cały okres przygotowań poświęciłam na rozmowy. Luźne. O ludziach, etyce, o potrzebie modlitwy. Niewiele spędziliśmy czasu na wkuwaniu pamięciowym. Ale jak pisałam, mamy dobry zespół w parafii - tak księży jak i siostry. Sam się nauczył, mimochodem. Takie uczenie na czas ulatuje.
    A oprawa? Ja przyjęcia robiłam w domu. Narobiłam się zawsze okrutnie. Ciasno u mnie i to potęgowało zamieszanie. Dziś wybrałabym przyjęcie w lokalu. Niewiele drożej wychodzi, a spokój duszy bezcenny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Komunia to temat rzeka, jak dla mnie Rodzice mają pokazać dziecku jej ideę, żeby nie zatraciły religijności, a reszta, Kościół - wszystko zależy od księży, sióstr, szkoła - a cóż ona ma do tego, jak ksiądz sobie zażyczy 15 modlitw na pamięć i udziału w nabożeństwach codziennie katecheci i nauczyciele nic nie zrobią.
    Najgorsze to prezenty, media w tym roku znów dały popis, quady były tematem numer jeden :-(
    Kiedy te czasy były, gdy medalik złoty był największym marzeniem :-(

    OdpowiedzUsuń
  4. "Miały być z materiału, w brązie lub beżu na koturnie chętnie sznurkowym" - troszkę Ci się koncepcja obuwnicza zmieniła, efekt dla mnie zaskakujący. Ja zachowawcza jestem (w sprawie obuwia) - pewnie na zielone bym nie spojrzała, a szkoda. Mnie też czeka zakup czegoś na lato. Może rzucę się na głębsza wodę niż bezpieczne beże i brązy?

    OdpowiedzUsuń
  5. Buty masz prześliczne! Zazdroszczę wszystkim kobietom, które mogą chodzić na wysokich obcasach :-((.
    A co do komunii - za rok moja Ania też ma tę uroczystość, tylko że... hihihi... najpierw chyba wypadało by ją ochrzcić :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś taka byłam. Dzisiaj wiem, że na małe szaleństwa trzeba sobie pozwalać. Zielonego w szafie mam dużo, więc odpał całkowity nie był. Kiedy mam nosić to co lubię? Teraz. Dzisiaj. Jutro może wpadnę pod samochód. Szarość trzeba sobie kolorem zakrywać. Nie bać się, że to widać. Dopasować trzeba to tylko do tego co w szafie, inaczej będzie zbyt ludowo i bez gustu. A moje koturny w beżu lub w brązie pewnie na mnie czekają gdzieś :))). Klasyka to jednak podstawa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja Ci zazdroszczę takich ślicznych butków.
    Wczoraj spędziłam pół dnia łażąc po butowych sklepach, przymierzyłam miliony par i wróciłam do domu w starych, złachanych adidasach.
    Mam krótką i dość szeroką stopę i strrrrrasznie wysokie podbicie. Kupno butów to koszmar. O sandałkach paseczkowych moge zapomnieć, czółenek nie miałam już chyba ze cztery lata. Rodzina pozwoliła mi nawet kupić buty za grubą kasę, bo mi na długo wystarczają :).

    Co do komunii, cieszę się, że moja córka jest dorosła, to co teraz dzieje się to koszmar. Moja koleżanka "komunikuje" córkę za rok, a już teraz nie ma wolnej sali, a mieszkanie ma za małe i raczej nie chciałaby spędzić tego dnia przy garach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zielone buty cud - miód. A na komuniach to ja się nie znam! ;-)))

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...