wtorek, 28 kwietnia 2009

Jadę

Zmęczona byłam znów nadmiarem pracy.
W kwietniu ocena mojej pracy przysłana przez Zarząd: wybitna.
Najdoskonalsza kiwając głową klepnęła "enter" i zaklepała od siebie dodatkowe punkty. Powinna być spora różnica w wypłacie.
Na ok 20 oddziałów mam czwarte miejsce.
Pracoholiczka.

Tak mi się marzył krótki urlop. No i mam!
Wyjeżdżam jutro raniutko pod Tomaszów Mazowiecki na szkolenie. Wracam w czwartek 30 maja późnym wieczorem lub w nocy.

Niby szkolenie, ale nic nowego dla mnie, czyli miłe spotkanie.
Jeszcze godzinkę temu analizowałam i wysyłałam wnioski o limity, odbierałam setki telefonów, biegałam od faxu do biurka.
Kazali zabrać strój do siatkówki - na maila odpowiedziałam, że babcie są zwolnione i jadę z szydełkiem.
Cóż, ja ze sportu to jedynie siedzenie na czas uprawiam.
A tak do rzeczy - to pojęcia nie mam o co chodzi w siatkówce i nie będę tego zgłębiać. Uraz mam do niej od liceum, kiedy to dwa razy zagrałam i dwa razy straciłam okulary.
Basen, bieganie, ćwiczenia siłowe - to owszem.
Nie jestem rozlazłym grubasem, ale nadmiar energii pożytkuję na działce. Lubię kopać szpadlem ziemię.

Miałam jechać z trzema budrysami z firmy, ale okazało się, że mój mąż jedzie do swojej ulubionej Warsaw i wolę jechać z nim. Słuchamy sobie takiej jak chcemy muzyczki, popalamy papieroska do woli, zatrzymujemy się bez dyskusji aby popatrzeć na pola, krzak ciekawy, ładny widok.
A trzech jazgoczących facetów w samochodzie to ponad moje siły.

Wracamy też razem, po drodze zaatakujemy rodzinkę spod Sieradza i szybko popędzimy do domu. Olcia wyjeżdża na majowy weekend i Cycu (syn) musi mieć nadzór.

Dwa dni na obczyźnie, ale poza firmą, w miłym gronie, doceniona. Pewnie i balety będą do białego rana. Buty wygodne zabieram. Potuptać mogę, nawet karaoke się nie boję.
Tu też zrobiłam wrażenie, bowiem na ostatnim szkoleniu w październiku zaśpiewałam pełnym głosem, odważnie i od serca.
Okazało się, że nasz facet od kontroli finansowej i ja naprawdę potrafimy śpiewać. Zebraliśmy gromkie brawa od naszych dyrektorów i współplemieńców.
Od tej pory nie mam żadnych głupich pytań od Grzesia. Zapamiętał mnie.

Dziś był na niezapowiedzianej kontroli i nie znalazł żadnych nieprawidłowości.
Faktycznie tak było, bo mimo sympatii do mnie jego premiują za znalezione błędy. A ja nie wykorzystuję takich sytuacji. Muszę mieć świadomość, że zawdzięczam coś sobie. Dlatego jestem znana z uczciwości i kiedy muszę załatwić coś poza procedurami inni idą mi na rękę. Dotrzymuję bowiem słowa.

No to idę pakować tobołki.

8 komentarzy:

  1. Wiosna przyszła to szkolenia się mnożą. Ja też jutro jadę na szkolenie, u nas w planie jest grill. :)
    Mam nadzieję, że informatycy, których będzie "przeważająca większość" to ludzie bardziej rozrywkowi od bibliotekarzy, bo konferencję typowo fachową wspominam, jako największą nudę świata, chociaż z całej Polski byli.

    OdpowiedzUsuń
  2. pakuj się i szczęśliwej podróży!
    i pośpiewaj, pełnym głosem :) niech Ci się miło szkoli-odpoczywa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki dziewczyny! Jadę z nastawieniem na luz-blues i wypoczynek. Mimo skrupulatnie zaplanowanych zajęć będzie jak zwykle wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że w szkołach nie ma takich wyjazdów szkoleniowych.
    Nic to! Od poniedziałku zaczynają się matury - ależ się naczytam siedząc w komisjach! Za wszystkie czasy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Udanego szkolenia wypoczynkowego (albo wypoczynku szkoleniowego) życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Udanego wypoczynku, nie za siedź się na szkoleniu za długo, pamiętaj, że taka jedna w pracy będzie :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że się urwałaś. Też nienawidzę siatkówki, oba kciuki miałam wybite i bolące jeszcze długo po ukończeniu liceum.
    Wypoczęłaś choć trochę?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...