wtorek, 21 kwietnia 2009

Dylematy Olgi

Olga pisze pracę magisterską i kolejno zanosi rozdziały do swojej promotorki. Jakoś jej to sprawnie idzie i kiedy wraca z pracy wieczorem - pisze. Czasem robi przerwę i korzysta z życia. Być może będzie się bronić w czerwcu, ale jak widzę niespecjalnie jej zależy na tym terminie. Ma bowiem jeszcze do pokierowania pisaniem innej pracy mgr. Ta obca twórczość leży odłogiem drugi rok. A dziecko jest żywe, zorganizowane i nie znosi marazmu. Popędza jak umie.
Niedawno pani promotor po kolejnej lekturze zadzwoniła do niej z pytaniem, czy nie zechce startować w konkursie na asystentkę w jednej z katedr tej uczelni. Ola odpowiedziała, ze pomyśli.

Argumenty na nie:
- wyglądam na 16 lat, jak ja poprowadzę wykłady
- trzeba rozpocząć przewód doktorski, a ja chcę urodzić dzieci przed trzydziestką!
- za mało płacą, a ja chcę zarabiać
- generalnie studenci to mało inteligentne osoby z kiepskim zasobem leksykalnym
- tylu chce zostać na uczelni, a ich nikt nie zaprasza, zwolnię miejsce

Argumenty na tak:
- w zasadzie jestem dumna z wyróżnienia
- mam blisko na uczelnię
- babcie by się cieszyły

Co wybierze? Nie wiem.
Ja w jej wieku miałam prawie troje dzieci, i wiedziałam, że nie skończę na jednym zawodzie do końca życia. Do dzisiaj nie uważam, że zakończyłam etap kształcenia.
Nie ukrywam, że Olcia do szczęściar należy i czego się tknie to jest zdobyte.Więc prawdopodobnie poszło by jej gładko i "manie" dzieci i doktorat.

Póki co omawia ze mną drobne szczegóły własnej działalności, chyba zechce wykorzystać środki unijne, więc powinna po obronie zająć się pisaniem biznes-planu.
Unika jasnej odpowiedzi na pytanie czy zgłosi się do konkursu.
Mami mnie wizją zatrudnienia u siebie na stanowisku "dyrektora ds. produkcji". Sama zaklepała sobie stanowisko prezesowskie, a i miejsce dla brata by się znalazło - pewnie jako "szefa producji" czy "kierownika ds. utylizacji odpadów".
Znając szczęście mego dziecka zgłosiła się już do niej dziewczyna - handlowiec z firmy gdzie razem pracują i stwierdziła: Ola, u ciebie zawsze! Tylko nie papiery! Zaklepała sobie stanowisko handlowca.
Dziecko powiedziało, że da jej samochód i może nawet telefon na kartę! :)))))

Na moje nieśmiałe sugestie do tego doktoratu i kariery uczelnianej odpowiada pytaniem: no powiedz, czy ty całe życie musisz u kogoś za marne pieniądze pracować?

Sama nie wiem, czy ją zachęcać do pozostania na uczelni, czy pomóc w drodze do pieniędzy.

6 komentarzy:

  1. Lubię Twe opowieści o Ludziach...
    trzymam kciuki za Olgę, tak cichutko i delikatnie... niechże się Jej ułoży...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, a ja myślałam, że już wszyscy śpią! dzięki Kasiu za kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! A mój syn starszy dopiero za rok maturę ma, a dylematy tez mamy, jak to rodzice...
    Kankanko, przyznałam Ci wyróżnienie, proszę, zajrzyj do mnie :)
    http://niedzielka.multiply.com/journal/item/23/23

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga do pieniędzy jest strasznie wyboista, ale chyba daje więcej satysfakcji. Na uczelni pieniądze żadne, więc szczerze odradzam. I szanse rozwoju, awansu czy czegoś podobnego niewielkie.
    Oczywiście Ola podejmie decyzję sama i niech (cokolwiek wybierze) jej się wszystko uda.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja kiedy podejmowałam naukę, wiedziałam, że pracę w zawodzie mam zaklepaną. Dlatego studiowałam kierunek pedagogiczny. Po 10 latach, kiedy zobaczyłam, że oprócz jakiegoś wyróżnienia i dyplomu i osobistej satysfakcji nie mam za co na wakacje pojechać - skończyłam kierunek ekonomiczny. Dalej miałam pracę - zgodną z wykształceniem. A dziś? Ludzie kończą studia dla sportu. Robią po nich zupełnie inne rzeczy. Nie nalegam więc, bo widać ja jestem człowiekiem do roboty, a dziecko niech ma "posadę". Żart to lekki, ale fakt, zarobione własne pieniądze dają chyba wiecej radości. Pracuje się dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam po wyróżnienie. :-))

    Tak jak Kasia lubię Twoje opowieści.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...