wtorek, 31 marca 2009

Polowania

Uwielbiam zakupy.
Nie dla mnie jednak markety, galerie i sklepy. TE zakupy to polowania.
Co sobotę i co niedziele można odwiedzić bardzo szczególne miejsca w moim mieście. W sobotę na placyku po zburzonych kamienicach rozkłada się biedota pewnej dzielnicy - na płachtach, gazetach, obrusach leży TOWAR!
W niedzielę zaś na torach nieczynnego dworca większa ilość ludzi przynosi coś na handel.

Towar cudo - z najlepszych zakamarków! Kiedyś ci ludzie mogli handlować koło legalnego placu targowego położonego na Niskich Łąkach, oczywiście straż miejska ganiała ich z durnego obowiązku, ale potem i oni przestali.
W moim albumie można zobaczyć ostatni dzień handlowy w tym miejscu.
Dzięki organizacji Euro, sieroty systemu nie mogą już tam dorobić do renty, zasiłku, na chleb czy wódkę. Próbują zrobić cokolwiek.

Wyprawa na ten plac jest dla mnie za każdym razem udana. Nie zabieram więcej jak 20-30 zł w drobnych. Problemem jest rozmienienie banknotu 10 złotowego. Towar ma najczęściej trzy ceny: 1zł, 3 zł i 5 zł. Z tych 5 można się targować, z pozostałych - wstyd.
Ja się nie targuję. Płacę pierwotne ceny.
A z polowań przynoszę:
- książki,
- wełnę,
- serwetki bawełniane,
- ramki do obrazków,
- kupony bawełny nowiutkiej,
- bandanki dla psa,
- korale,
- czasem jakiś markowy ciuch z naturalnych materiałów (biedota ceni akryl i plastik, dziwnie patrzą na mnie jak wynajduję wymiętoloną lnianą koszulę).

W niedzielę uciekłam z domu pełnego ludzi - na tory!
Pogoda taka sobie, jak to ostatnio bywało, ale ulewy nie było.
Zaraz po przyjściu wypatrzyłam zamszową torbę w czarnym kolorze z turkusowymi przeszyciami. Jakże jej nie mogłam kupić - torby to jedna z moich słabości! Tym bardziej, że zamsz jest ze zwierza, a nie z plastiku.



Potem trafiłam na wieszaki! Zbieram wieszaki z reklamami niemieckich sklepów z Dolnego Śląska, mam ich niedużo, ale kosztowały po 1 lub 2 złote. Dokupiłam tylko jeden, a tu cała moja kolekcja:



Przy samym wyjściu oczy zobaczyły coś, czego wypatrywałam od dość dawna.
To historia jak z bajki, nie moja. To opowieść o Mi Kasi Ino-Ino, bardzo szczególna.
A tu jest to - co dla niej odszukałam.



Na zdjęciu widać,że jedna filiżanka miała przejścia i straciła uszko. Ale Kasia może zrobić z tego świecznik lub niezbędnik do przechowywania czegokolwiek.
Po zapakowaniu tego wszystkiego jeszcze obróciłam się na pięcie i..... wypatrzyłam zaparzacz do herbaty! Również produkcji Mi!
Niestety - sprzedawca powiedział, że ktoś był wcześniej i "zaklepał" sobie! Muszę czekać do następnej niedzieli, być może uda się go kupić.
Mam nadzieję, że Kasi spodoba się ten zestaw do kawy.

7 komentarzy:

  1. czy się spodoba?!
    Kankanko łzy mi ciurkiem pociekły od razu pomiędzy westchnieniami i okrzykami zachwytu!!!!
    Ten komplet jest przecudny! i... takiego nie mam jeszcze... Mi występuje w wielu wzorach i odmianach kolorystycznych, głównie na bazie brązu... naczynia w nieregularnie nakrapiane ciapki są moje najulubieńsze.... Jejciu i on jest właściwie kompletny! Mam kilka zaczętych serii, mam sporo pojedynczych sztuk z różnych wzorów, ale pełnego garnituru jeszcze nie trafiłam..........
    Nie jestem w stanie wyrazić jaką WIELKĄ RADOŚĆ sprawiłaś mi tym znaleziskiem i postem tutaj.... Obdarowałaś mnie szczególnie, Kankanko... DZIĘKUJĘ...

    aaa... historia o Mi tajemnicą nie jest, zjednała mi już wielu słuchaczy...i cały jej urok chyba w tym, że żyje wśród nich i jest jak kręgi na wodzie... więc jeśli tylko masz ochotę - oczywiście możesz wstawić tu link... będzie mi niezmiernie miło.
    dziękuję Ci... za tak wiele....

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz wstawię linka i niech się Kasiu wieść o Mi niesie do ludzi. A one niech do Ciebie zlatują.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja znam te magiczne miejsca z drugiej strony barykady, a mianowicie jako osoba mieszkająca tuż przy.
    Powiem tak.
    Zastawione bramy całą niedzielę, nie można wyjechać. Tabuny ludzi ciągną w te i we wte pod twoim domem, hałasują, trąbią i smrodzą spalinami i papierosami. Jak się chce gdzieś iść, trzeba doliczyć 15 min (np. do tramwaju). A jest to wędrówka po kostki w śmieciach.

    Dlatego jako żywo byłam tylko kilka razy w takim miejscu!

    OdpowiedzUsuń
  4. ... jeszcze nie skonczyłam. :]

    Te wieszaki są kompletnie obłędne, ceny zaś w porównaniu z Allegro urocze, ale Ci zazdroszczę! Może się przełamię i wybiorę kiedyś na łów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Saro, ja na te polowania chodzę jak do innego świata. Odlot pełną parą. Na szczęście byłam tylko gościem i nie musiałam oglądać tyc miejsc po południu. Bajecznie było na Niskich Łąkach. To se ne vrati.......

    OdpowiedzUsuń
  6. ...ehem... ja właśnie o nich mówię...:))) Tańczyliśmy kozaka ze szczęścia, gdy zlikwidowano "plac"...:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, wiem, aleja gwiazd była usłana śmieciami kiedy wracałam znad Odry wieczorem. Ja przejeżdżałam tylko, ale mieszkańcom nie zazdrościłam. Ale cuda tam się jednak trafiały najlepsze. :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...